Dwugłos Trójmiejski #3 – Lechia wciąż na czele, problemy Arki

Po minionej kolejce w Gdańsku i Gdyni panują odmienne nastroje| fot. sportsbetting.com

Po 18. kolejce Ekstraklasy w Gdańsku jest umiarkowana radość, w Gdyni smutek i niedowierzanie. Lechia zremisowała bezbramkowo u siebie z goniącą ją Legią i jest o włos od spędzenia zimy na fotelu lidera. Arka zaś, po prawdopodobnie najgorszym meczu w ich wykonaniu w tym sezonie, przegrała z niżej notowaną Cracovią 0:3. Do końca tegorocznego grania pozostały dwa spotkania ligowe. Na Dwugłos Trójmiejski zapraszają Maciek Golec i Mateusz Hawrot.

Maciek:

Mimo wielkich oczekiwań i rozbudzonych apetytów, hit Ekstraklasy po raz kolejny zawiódł. Po meczu dwóch najlepszych drużyn w tym sezonie, czyli Lechii i Legii, spodziewaliśmy się wielu emocji, determinacji, jakości piłkarskiej, a w szczególności goli. Niestety, dostaliśmy coś zupełnie odwrotnego. Oba zespoły były schowane za podwójną gardą i przede wszystkim nie chciały stracić bramki. Do tego dochodziły spore niedokładności w rozegraniu i brak widocznego pomysłu na rozpracowanie rywala. W grze dominowały długie podania i dośrodkowania, które nikomu nie przynosiły korzyści, a klarowne sytuacje na zdobycie bramki można policzyć na palcach jednej ręki. W doliczonym czasie gry jedną z takich okazji fatalnie zmarnował snajper biało-zielonych, Artur Sobiech. Generalnie, jeśli ktoś spędził niedzielny wieczór w inny sposób, nie ma czego żałować.

Po takim spotkaniu bardzo trudno kogoś szczególnie wyróżnić, co nie znaczy, że nikt nie zaprezentował się przyzwoicie. 19-letni Tomasz Makowski wyszedł w owym meczu w podstawowym składzie Lechii i można śmiało powiedzieć, że udźwignął presję. Grał, jak na swój wiek i pozycję, bardzo odważnie. Pod koniec meczu mógł zaliczyć asystę drugiego stopnia, a w pierwszej połowie nawet zdobyć bramkę, jednak jego strzał wybronił kolejny młody zawodnik – Radosław Majecki. Bramkarz Legii wszedł z marszu do pierwszej „11” i obecnie ma najdłuższą serię bez straty gola spośród wszystkich golkiperów w Ekstraklasie.

Do końca rundy jesiennej pozostały dwa ligowe spotkania. Mimo że Lechia jeszcze nie jest pewna fotelu lidera w przerwie zimowej, to jest na najlepszej drodze, by zapewnić go sobie już w następnym meczu. Wówczas gdańszczanie pojadą do Legnicy na spotkanie z Miedzią, gdzie zwycięstwo pozwoli im zachować pierwszą lokatę co najmniej do połowy lutego. Na wiosnę zespół Piotra Stokowca będzie też kontynuował przygodę w Pucharze Polski – awans do ćwierćfinału zapewniło im pokonanie na wyjeździe Bruk-Betu Termaliki Nieciecza.

Mateusz:

W Gdyni humory są dużo gorsze niż za miedzą. Najpierw arkowcy odpadli z Pucharu Polski z Jagiellonią, co oznacza, że nie pojadą trzeci raz z rzędu na finał do Warszawy. W meczu długo utrzymywał się wynik bezbramkowy, dopóki Adam Deja nie dał się sprowokować i nie dostał czerwonej kartki za uderzenie rywala. Kibice liczyli, że brak awansu zostanie zrekompensowany domową wygraną w lidze z Cracovią, ale srogo się zawiedli. Goście przyjechali, zaimponowali dobrą organizacją gry i zainkasowali trzy punkty. Najpierw zdobyli gola z rzutu karnego, następnie padło trafienie samobójcze, a w samej końcówce bezradna obrona Arki została wręcz ośmieszona.

Po takim meczu trudno kogokolwiek wyróżnić. Najwięcej ochoty do gry miał Luka Zarandia, ale jego strzały nie potrafiły sprawić zagrożenia pod bramką rywala. Podopieczni Zbigniewa Smółki wyglądali na przemęczonych, ospałych, mało dynamicznych. Indywidualne błędy, na czele z głupio sprokurowanym rzutem karnym, zadecydowały o porażce. Brakowało jednak konkretów w ofensywie. Żółto-niebiescy wyraźnie dostali zadyszki, czołowi gracze grali słabiej, pojawił się chaos i brak pomysłu.

Patrząc na grę z Cracovią, wydaje się, że lepiej by było, jakby ta runda już się dla Arki zakończyła. Zanim jednak do tego dojdzie, gdynian czekają dwa mecze z innymi niżej notowanymi rywalami. Najpierw z Górnikiem w Zabrzu, a następnie u siebie z Wisłą Płock. Jeśli piłkarze myślą o zakończeniu rundy w górnej połowie tabeli, drugi taki mecz jak z „Pasami” nie może się powtórzyć.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *