Wolnocłowy raj: Andora

Gdyby zapytać przeciętnego człowieka, z jakimi państwami graniczy Hiszpania zapewne wymieniłby dwa kraje: Francję i Portugalię. Ci bardziej obeznani z mapą dorzuciliby należący do Wielkiej Brytanii Gibraltar. Jednak naprawdę niewielu wspomniałoby o miejscu, gdzie na niecałych 500 km2 stykają się dwie kultury.

Andora_-_droga_od_strony_francuskiej
Andora jest malutkim państwem leżącym w południowo-zachodniej Europie w Pirenejach. Graniczy z Hiszpanią i Francją. Dzięki swojemu ukształtowaniu oferuje odwiedzającym ją gościom szereg zarówno letnich, jak i zimowych atrakcji. Jednak Andora jest także idealną bazą na jednodniowy wypad dla turystów odwiedzających Hiszpanię czy też Francję.

Obecnie wielu z nas wypoczywa w takich kurortach jak Malgrat de Mar czy Lloret de Mar, upodabniając swoje wakacje na scenariusz „Pamiętników z wakacji”. Ile dni można poświęcić „mięsnym jeżom” i zawiązywaniu przelotnych znajomości w hiszpańskich dyskotekach? Niektórzy mogą spędzić tak całe dwa tygodnie, ale dla osób poszukujących nieco innych wrażeń niż tylko stan upojenia po hektolitrach sangrii, idealna jest Andora. Wynajmujemy samochód i ruszamy o świcie. W drogę!


To nie jest kraj dla ludzi z chorobą lokomocyjną
Z Malgrat de Mar do Andory jest 250km. Można je pokonać od strony hiszpańskiej lub udając się na stronę francuską. Jeśli chcemy przeżyć ucztę dla oczu i ducha, a dla osób posiadających chorobę lokomocyjną kilkugodzinny romans z papierową torbą, polecana jest droga od strony francuskiej. Widoki, które zapewnia nam ta trasa są niezapomniane, jednakże jej krętość i duże różnice wysokości mogą wpływać na nasze gorsze samopoczucie.

Polecam wyjechać z Malgrat de Mar jeszcze w nocy, przed wschodem, by na szczyty wjeżdżać równocześnie z leniwie podnoszącym się słońcem. Jadąc w kierunku Andory cały czas będziemy zwiększać wysokość. Trasa jest dobrze oznakowana, więc opcja zabłądzenia w ogóle nie wchodzi w grę.
Punktem kulminacyjnym podróży nie jest sama Andora, lecz najwyżej położone na całej trasie miejsce o nazwie Port d’Envalira. Będąc 2408m n.p.m. temperatura zmienia się diametralnie. Na przełomie lipca i sierpnia słupki rtęci w tym miejscu wahają się od pięciu do minus pięciu stopni Celsjusza. Na tę chwilę lepiej zaopatrzyć się w czapki i szaliki. Osiągnięcie szczytu Port d’Envalira oznacza także, że dojeżdżamy do celu. Prosimy przygotować paszporty. Paszporty? Tak. Andora, nienależąca ani do Unii Europejskiej, ani do strefy Schengen ciągle pilnie strzeże swoich granic. Krótka kontrola, wymiana uśmiechów z celnikami i znajdujemy się na terenie Andory.

Zwiedzanie przez szybę samochodu

 

Parafia_rejonu_Encamp
Po przedarciu się przez Pireneje od strony Francji, zjeżdżamy w urocze doliny Andory, mijając miasteczka i malutkie kościółki. Ciekawostką jest fakt, iż administracja Andory ukształtowana jest na podstawie siedmiu parafii owego kraju. Tym sposobem Andora posiada siedem mini „województw”, gdzie punktem charakterystycznym każdego z nich jest dana parafia. Do najważniejszych miast Andory należą: Les Escaldes, Encamp, Sant Juli de Lria, La Massana, Canillo i Ordino, a stolicą kraju jest Andorra la Vella.

Jadąc w kierunku stolicy kraju mijamy wiele stoków narciarskich, które, dogodnie umiejscowione, w trakcie zimy są tętniącą żyłą złota dla Andory.

Jednym z istotnych przystanków w drodze do Andorra La Vella jest Sanktuarium pod wezwaniem Św. Dziewicy z Meritxell. Owa dziewica jest patronką całej Andory, dlatego właśnie to sanktuarium jest najważniejszym religijnym symbolem dla mieszkańców kraju. Zarazem jest ono ciekawą atrakcją turystyczną, gdyż w XVII-wiecznej świątyni zbudowanej na miejscu dawnego kościoła romańskiego można zobaczyć genialnie połączenie starej architektury ze stylem modernistycznym. W Sanktuarium można podziwiać miniatury każdej z andorskich parafii, a także wpisać się do wielkiej księgi gości, która od wielu lat uzupełniana jest przez ludzi z różnych zakątków świata.

Andorra la Vella, czyli wolnocłowy raj w Pirenejskiej dolinie

 

Kawiarnie_na_gwnym_deptaku

 
Gdyby dobrać jeden czasownik do określenia stolicy tego kraju byłby nim czasownik „pływać”. Dlaczego? Ponieważ Andorra la Vella to miasto perfumami i alkoholem płynące. Na terenie miasta została ustanowiona strefa wolnocłowa, więc naszym oczom ukazują się setki perfumerii i sklepów z alkoholem. Znajdują się właściwie na każdym rogu. Rdzenni Andorczycy przesadnie korzystają ze swojego dobrobytu niskich cen. Udając się na kawę do kawiarenki prowadzonej przez andorczyka trzeba bardzo uważać. Zazwyczaj w menu znajduje się wyłącznie Irish Coffee, która ma w sobie tyle kawy, ile wegetarianin dorzuca mięsa do obiadu. Wracając z Andory nasze zakupy są w stanie płynnym, a i my sami możemy nieźle „popłynąć”.

Kogel-mogel francusko-hiszpańskiej kultury
Na obszarze 500 km2 już od wielu setek lat rozgrywa się walka o to, które państwo graniczące z Andorą zdobędzie tam większe wpływy. Na razie w tym meczu mamy remis, ale piłka nadal jest w grze. W Andorze ludność porozumiewa się po hiszpańsku i francusku, jednakże językiem urzędowym jest kataloński. Tymczasem na terenach Andory pięciokrotnie więcej jest ludności hiszpańskiej, która w połączeniu z innymi mniejszościami stanowi ponad 62% ludności tego kraju. Tym sposobem rdzenni Andorczycy stali się de facto również mniejszością w swoim własnym państwie. Wpływy zarówno hiszpańskiej, jak i francuskiej kultury spotyka się na każdym kroku – od uparcie nadawanych nazw sklepów w swoich językach, po pomniki nawiązujące do kultury danego kraju, tak jak np. figura dzieci tańczących sardanę.

Polityczne życie Andory w XVI wiecznym klimacie
Centrum politycznego życia Andory już od ponad czterystu lat znajduje się w Casa de la Vall. Jest to kamienny budynek zbudowany w około 1580r. przez jedną z rodzin szlacheckich. Był wzniesiony w taki sposób, by w dawnych latach przyjeżdżający na koniach politycy mogli obradować na sali wraz ze swoimi rumakami. Casa de la Vall stanowi także siedzibę sądownictwa Andory. Co więcej, w sali posiedzeń znajduje się tzw. Szafa Siedmiu Kluczy, w której przechowywane są symboliczne klucze do siedmiu parafii Andory oraz archiwa księstwa.


Powiew zachodniej nowości i nietypowy tor saneczkowy
Andora nie pozostaje w tyle w kwestii rozwoju gospodarczego. W stolicy znajdują się ogromne centra handlowe, w których każdy znajdzie coś dla siebie – od markowych Lacoste czy Dolce&Gabbana, po bardziej przystępne dla polskiego portfela sieciówki, jak H&M czy Bershka.

Andora posiada także nowoczesne centrum kongresowe. Dach centrum wykorzystany jest w nietypowy sposób, gdyż znajduje się na nim skwer, plac zabaw, a także boisko do koszykówki. Ponadto, idealnym miejscem na spędzenie wolnego czasu jest znajdująca się tam Naturlandia. Ten czynny przez cały rok ekologiczny park rozrywki oferuje masę czyszczących portfel atrakcji, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Wzbudzającym największe zainteresowanie aspektem parku jest ponad pięciokilometrowy, czyli najdłuższy na świecie, tor saneczkowy na wolnym powietrzu. Koszt takiej atrakcji to 10 euro, ale będąc w tym miejscu warto skorzystać i się przejechać.

Już w porządku, mój żołądku
Około godziny osiemnastej lepiej już opuszczać Andorę, ponieważ przeprawę przez góry zaleca się odbyć jeszcze przy dziennym oświetleniu. Wracając od strony hiszpańskiej granicy nie grożą nam już niekończące się serpentyny, tak więc i sama podróż nie zapewnia nam dodatkowych, żołądkowych atrakcji. Jedyną przeszkodą może być granica, gdzie celnicy czasami mogą się przyczepić do liczby „litrów” przewożonych w naszym samochodzie. Częściej kontrolowane są pojazdy z obcymi rejestracjami, nie wiedzieć czemu, wzbudzają one w andorskich celnikach lęk.

W drodze powrotnej warto zwrócić uwagę na zaporę na rzece Ebra, która swoją architekturą i wielkością przykuwa uwagę każdego, kto podróżuje po raz pierwszy w tamtych rejonach.

Epilog

Andora jest doskonałym miejscem dla miłośników sportów zimowych, ale to możliwość oderwania się do zgiełku hiszpańskich kurortów, stanowi o atrakcyjności tego państewka. Na wizycie w wolnocłowym raju na pewno zyska nasz barek i półka w łazience. Warto odpuścić jeden dzień smażenia się pod hiszpańskim słońcem i spróbować czegoś nowego, bo jak to mówią „kto nie ryzykuje, szampana nie pije”, a tego trunku, mogę zapewnić, że w andorskich sklepach nie brakuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

9 + jedenaście =