Dwugłos Trójmiejski #9 – Lechia traci przewagę nad Legią

25. kolejka nie była udana dla trójmiejskich drużyn | fot. sportsbetting.com11

Dwie kolejki wystarczyły, by sytuacja na szczycie tabeli Ekstraklasy uległa sporej zmiany. Lechia Gdańsk wprawdzie nadal jest liderem, ale po remisie z Wisłą Płock ma już tylko dwa punkty przewagi nad Legią Warszawa. Stołeczny zespół wygrał w Gdyni z kontynuującą koszmarną serię Arką. Do końca fazy zasadniczej zostało pięć spotkań. Zapraszamy na Dwugłos Trójmiejski.

Maciek Golec:

Siedem – tyle punktów przewagi jeszcze do niedawna miała Lechia nad drugą w ligowej tabeli Legią. Minęły dwie kolejki, a zaliczka stopniała do zaledwie dwóch „oczek”. Mimo, że podopieczni Piotra Stokowca do poniedziałkowego meczu z Wisłą Płock przystępowali jako faworyci, to na boisku trudno było wskazać, która drużyna walczy o mistrzostwo, a która o utrzymanie. Gdańszczanie nie mieli pomysłu, jak zaatakować w końcowej fazie akcji, przez co często irytowali niedokładnością. Z kolei Wisła poszła śladem Zagłębia sprzed tygodnia i opierała się głównie na kontratakach. Po strzelonej przez bramce gości wydawało się, że Lechii ciężko będzie z taką grą odrobić straty, jednak gospodarzom pomógł Grzegorz Kuświk. Napastnik płocczan (były zawodnik biało-zielonych) za czerwoną kartkę został wyrzucony z boiska, po czym Lechia przejęła inicjatywę, ale zdołała jedynie doprowadzić do remisu. Bramkę po kontrowersyjnym odgwizdaniu rzutu karnego zdobył Flavio Paixao.

Spoglądając na skład Lechii przed meczem, od razu rzuciła się w oczy nieobecność Lukasa Haraslina w podstawowym składzie. Słowak wciąż dochodził do siebie po urazie stopy, jednak jego wejście po przerwie wyraźnie ożywiło grę gdańszczan. Biegający wcześniej po skrzydle Konrad Michalak nie dawał zespołowi nic poza ponadprzeciętną szybkością, a kilka minut przed zejściem z boiska zmarnował świetne podanie od Artura Sobiecha. Zresztą, mało o którym piłkarzu gospodarzy można powiedzieć coś dobrego. Cała drużyna nie funkcjonowała tak, jak w poprzednich spotkaniach. Nie było świeżości, a krótka ławka i brak zimowych transferów coraz bardziej dają o sobie znać.

Lechia Gdańsk – Wisła Płock 1:1 (Paixao 77′ k. | Uryga 52′)

Biało-zieloni czują już oddech Legii na plecach. Dwa punkty przewagi z perspektywą dwunastu meczów do rozegrania w polskiej lidze są niczym. Teraz przed Lechią wyjazd do Sosnowca, gdzie za kartki nie zagra Filip Mladenović, co będzie dużą bolączką dla Piotra Stokowca. Lewa obrona jest u gdańszczan praktycznie niezabezpieczona. Po przerwie reprezentacyjnej zespół czekają kolejne wymagające starcia – z trzecim w tabeli Piastem i kilka dni później z Arką w Gdyni.

Mateusz Hawrot:

Trwa katastrofalna passa Arki. Na wiosnę żółto-niebiescy wychodzili na boisko pięć razy i nie zdobyli nawet punktu. Tym razem przegrali u siebie z Legią 1:2, choć paradoksalnie był to najlepszy występ zespołu w bieżącej rundzie. Obiektywnie, do remisu brakło naprawdę niewiele, a gra drużyny w kilku momentach mogła napawać optymizmem. Niestety piłkarze za późno chcieli pokazać pełnię możliwości, bo do poważnej roboty wzięli się dopiero po straceniu w krótkim odstępie czasu dwóch goli. Wówczas Michał Janota, tak jak jesienią, starał się skutecznie brać grę na siebie i kreować sytuacje kolegom. Raz zrobił to wyjątkowo skutecznie – wykonał zwód i dośrodkował spod linii końcowej wprost na głowę Macieja Jankowskiego, który z bliska wpakował piłkę do siatki. Kibicom mogły się przypomnieć udane akcje arkowców z poprzedniej rundy, gdy dwaj wymienieni zawodnicy napędzali grę ofensywną.

„Światełkiem w tunelu” jest też powrót do składu długo kontuzjowanego Aleksandyra Kolewa. Rosły napastnik bez zarzutu wykonał powierzone mu zadania, walczył, przetrzymywał piłkę, pokazywał się do gry, ale często był osamotniony np. w pressingu. Już przy stanie 0:2 oddał mocny strzał sprzed pola karnego, po którym na wyżyny umiejętności musiał się wspiąć golkiper Legii. Goście z Warszawy zawdzięczają trzy punkty błyskowi Carlitosa Lopeza. Hiszpan wyprowadził zespół na prowadzenie pięknym strzałem z dystansu, co otworzyło mecz i pozwoliło chwilę później wykonać legionistom skuteczną kontrę zakończoną drugim golem. W szeregach Arki zawiodła organizacja taktyczna, bo przy drugiej bramce przyjezdni biegli na bramkę Pavelsa Steinborsa w sześciu, przy trzech piłkarzach żółto-niebieskich.

Gdynianie wcale tego meczu nie musieli przegrać, bo mieli inne doskonałe okazje bramkowe, zmarnowane m.in. przez niespodziewanie grającego na skrzydle Michaela Olczyka oraz Tadeusza Sochę. Za stworzone szanse nikt jednak punktów nie rozdaje. Arka jest już tylko punkt nad strefą spadkową, a w najbliższy weekend uda się na trudny mecz wyjazdowy do Lubina. Czy dalej z trenerem Zbigniewem Smółką? Wydaje się, że tak, choć szkoleniowiec stracił już chyba całkowicie zaufanie kibiców. Ci wołali po meczu opiekuna zespołu, by podszedł pod trybunę, a ten szybko udał się do szatni, co spotkało się z ogromnym niezadowoleniem fanów. W Gdyni robi się bardzo, bardzo gorąco.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa × pięć =