Podsumowanie roku męskiej siatkówki w Polsce

Mistrzowie świata! I fot. sportowefakty.wp.pl

Obrona tytułu mistrzów świata przez reprezentację pod wodzą nowego trenera oraz powrót PGE Skry Bełchatów na tron Plusligi. W ostatnich dwunastu miesiącach męska siatkówka dostarczyła kibicom niezapomnianych wrażeń. Warto na koniec roku przypomnieć najważniejsze momenty.

Vital Heynen – następca Ferdinando de Giorgiego

Belgijski szkoleniowiec objął kadrę siatkarzy w styczniu. Przejął ją po de Giorgim, który nie spełnił oczekiwań PZPS i osiągnął bardzo słaby wynik na Euro Volley 2017.  Rozważano kilka ciekawych kandydatur, m.in. Piotra Gruszkę czy Andrzeja Kowala, ale w rezultacie wybrano doświadczonego i charyzmatycznego Belga. Umowa zawiera możliwość rozwiązania kontraktu przez obie strony po każdym roku współpracy. Natomiast cel, który postawiono trenerowi to IO 2020, które odbędą się w Tokio.

Na początku pracy Heynen ogrywał  szeroką kadrę. Jednym z większym pól do sprawdzenia zawodników przed Mistrzostwami Świata była Liga Narodów. Polacy dotarli do Final Six, ale nie zdziałali tam cudów. Finałowy turniej zakończyli po porażce ze Stanami Zjednoczonymi i Rosją, późniejszym zwycięzcą imprezy. Zawody okazały się o tyle cenne, że trener ograł i sprawdził wielu nowych graczy. Co weekend rotował składem, a jedyny siatkarz, który brał udział we wszystkich rozgrywkach, to Artur Szalpuk.

Przed Mistrzostwami Świata nasi reprezentanci zwyciężyli w Memoriale Huberta Jerzego Wagnera. Była to miła niespodzianka i dobry prognostyk na przyzwoity wynik we wrześniowych MŚ, które odbyły się w Bułgarii i We Włoszech.

Mistrzostwa Świata pod wodzą nowego szkoleniowca

Od budowanej na nowo drużyny raczej nie oczekiwano zdobycia tytułu mistrzowskiego. Różnie mówiono o formie kadrowiczów, fani liczyli po prostu na niezły występ. Kadra siatkarzy dokonała jednak czegoś spektakularnego.

Wrześniowe mistrzostwa można nazwać ucztą dla kibiców. Polacy wygrali wszystkie mecze pierwszej fazy turnieju, tracąc po secie z Kubą, Finlandią i Bułgarią. Druga faza mistrzostw to niespodziewana porażka z Argentyną. Reprezentacja oddała pojedynek po pięciu partiach, tracąc prowadzenie w tie-breaku przy stanie 14:11.

Kolejna rozgrywka to porażka z Francją. Później jednak nasi siatkarze podnieśli się i pokonali mocną Serbię 3:0, awansując tym samym dalej. Tam znów zmierzyli się z Serbami i pokonali ich w takim samym wymiarze setów. Następny przegrany mecz z Włochami nie miał już żadnego znaczenia.

Walka o medal na finiszu

Półfinał ze Stanami zapowiadał się wyśmienicie. Amerykanie nie przegrali do tego momentu żadnego spotkania. Pojedynek był zacięty i widowiskowy. Wynik 3:2 dał nam upragniony finał wielkiego turnieju. Tam czekała na nas, tak jak cztery lata temu, Brazylia. Polacy zwyciężyli bez straty seta i osiągnęli historyczne mistrzostwo.

Mistrzostwa miały też swoją gorsza stronę. Największa krytyka dotyczyła samej organizacji turnieju, a szczególnie braku hymnu Polski po zakończonym meczu finałowym. Takie zachowanie organizatorów spotkało się z krytyką nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie.

Bartosz Kurek

MVP turnieju pokazał, że warto było postawić na jego powrót do kadry, po nieobecności na MŚ w 2014 roku. Atakujący rozkręcał się wraz z kolejnymi fazami turnieju i zasłużenie zgarnął nagrodę najlepszego gracza.
Sukces siatkarzy to z pewnością jeden z najważniejszych sportowych momentów tego roku. Niezapomniana chwila, łzy wzruszenia, niedowierzania. Kto wie, może za cztery lata Polska znowu będzie mistrzem świata?

Jak grała Plusliga w sezonie 2017/18?  

A co wydarzyło się na krajowych parkietach? Przede wszystkim – zmienił się władca na tronie mistrzowskim.
Po dwóch sezonach dominacji ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, mistrzostwo zdobyła PGE Skra Bełchatów. Bełchatowianie ograli kędzierzynian w fazie finałowej. Trzecie miejsce wywalczył Trefl Gdańsk, który w meczach o podium pokonał Indykpol AZS Olsztyn. Brązowy medal dał gdańszczanom możliwość udziału w siatkarskiej Lidzie Mistrzów, w której już w tym roku zdążyli się spotkać ze Skrą. Nie można jednak zapomnieć, że w sezonie 17/18 pokonali PGE w finale Pucharu Polski, żeby potem oddać im miejsce właśnie w rozgrywce finałowej Mistrzostw Polski.

Wspominając o Treflu warto przypomnieć o akcji, która miała miejsce jeszcze w 2017 roku, ale pozwoliła drużynie z Gdańska  wziąć udział w rozgrywkach ligowych. Ówczesny Lotos Trefl Gdańsk, tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu, stracił sponsora tytularnego. Start w lidze był mocno zagrożony. Fani trójmiejskiej drużyny, w zorganizowanej przez klub  akcji „doLEWamy do pełna”, zebrali więcej niż zakładał cel. Kibice z całego świata dokładali cegiełkę do tego sukcesu. Łącznie zdobyto ponad 280 tysięcy złotych. Pozwoliło to gdańszczanom rozpocząć poprzedni rok i z sukcesem zakończyć go na 3 miejscu.

Co dalej?

Sezon Plusligi zakończył się w maju. Kolejny zdążył rozpocząć się w październiku i obdarował nas już wieloma niespodziankami. Jedną z największych był nieudany projekt wielkiej siatkówki w Szczecinie. Natomiast jedna z najnowszych to odejście trenera jastrzębian – Ferdinando de Giorgiego – do włoskiego giganta Lube. Póki co, wyraźnie lepsza od rywali jest ZAKSA. Mistrz kraju z Bełchatowa nie zachwyca, a ONICO Warszawa umacnia pozycję po zatrudnieniu Bartosza Kurka, który wcześniej odszedł z upadającej Stoczni Szczecin.

Co przyniesie kolejny siatkarski rok? Cel kadry to kwalifikacja do IO 2020. Z kolei jeśli chodzi o PlusLigę, to kluczowe powinno być lepsze działanie wizerunkowe oraz organizacyjne. Nie można dopuścić do takich wydarzeń jak zawirowania i finalny upadek zespołu ze Szczecina. Z pewnością każdy kibic siatkówki chciałby, żeby nasza liga stawała się z każdym rokiem jak najbardziej profesjonalna i zaawansowana sportowo.

Krótkie podsumowanie? Oby kolejny rok był tak samo udany jak 2018. Tego właśnie życzmy całej siatkarskiej społeczności!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *