Nic specjalnego – recenzja „Lady Bird”

Film Grety Gerwig pt. „Lady Bird” nie jest aż tak dobry jak zapowiadali twórcy. Jego obecność w oskarowej stawce wśród takich tytułów jak „Trzy billboardy za Ebbing, Misouri” czy „Dunkierka” jest mocno przesadzona…

…jednak ma on kilka udanych elementów. „Lady Bird” to dramat z elementami komedii, który chciałby być taką produkcja jak wspomniane „Trzy billboardy…”, ale podane w młodzieżowym sosie. Akcja rozgrywa się na początku lat 2000 w Sacramento – małym miasteczku, od którego raczej się ucieka niż przyjeżdża na wakacje. Główną bohaterką jest nominowana do nagrody Akademii Filmowej za tę rolę Saoirse Ronan, która przedstawia się jako „Lady Bird”. Uczennica katolickiego liceum, która nie zdobywa rewelacyjnych ocen i nie angażuje się w życie szkoły. Dziewczyna zrozpaczona jest faktem, że jej życie odbiega od tego, co widzi na okładkach kolorowych magazynów. Chciałaby przeżyć cokolwiek wartego zapamiętania, ponieważ uważa, że marnuje swoje najlepsze lata. W realizacji celu nie pomaga obecna sytuacja finansowa rodziny. Ojciec dziewczyny, Larry (Tracy Letts) zmaga się z depresją spowodowaną niemożnością znalezienia dobrze płatnej pracy.  Niezwykle surowa mama głównej bohaterki, Marion (Laurie Metcalf doskonale poradziła sobie z tą trudną rolą) pracuje na dwie zmiany i praktycznie sama utrzymuje całą rodzinę. Liczy każdy grosz, przez co czasem dochodzi do niezwykle przygnębiających sytuacji. Ubóstwo w jakim dane jest żyć dziewczynie, nie pozwala spełnić największego marzenia. Christine chce wyjechać na studia do renomowanej uczelni na wschodnim wybrzeżu.

Produkcja skierowana jest raczej do kobiet, których okres dorastania wypada na pierwszą dekadę nowego tysiąclecia. Ciężko może być utożsamić się mężczyznom z występującymi na ekranie bohaterami, ponieważ męskich ról jest niewiele, a jak już są to niezwykle skrajne. Obecne na sali kinowej panie, żywo reagowały za każdym razem, gdy główna bohaterka postanowiła wykonać jakąś nieprzemyślaną decyzję, cieszyła się z pocałunku czy zawiodła po pierwszym razie. Nie odczułem tego przywiązania do Christine, jednak zwróciłem uwagę na relację miedzy postaciami, które zagrane zostały bardzo dobrze. Matka z córką to walczą, to się kochają. Zmienność nastroju dorastającej dziewczyny, pochopne decyzje, zderzenie oczekiwań z rzeczywistością to momenty filmu, które zaakcentowane są bardzo wyraźnie. No i niestety są to jedyne warte zapamiętania elementy.

Na film polecam zabrać się z mamą, a potem zabawić się w porównanie sytuacji z waszego życia do tych obejrzanych na ekranie. Będzie to dobrze spędzony czas z rodziną. Jednak co do produkcji jako takiej, to był to zapewne najsłabszy film w oskarowym zestawieniu. Do nadrobienia został mi tylko „Kształt wody” i „Nić widmo”, ale wiem, że będą to przyjemniejsze seanse.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 × dwa =