W hołdzie dla przedwcześnie zmarłych piłkarzy – część 2

Reprezentanci Kamerunu z portretem, na którym widnieje Marc-Vivien Foé | transfery.info.news

Druga i zarazem ostatnia część hołdu dla zmarłych piłkarzy. Tym razem poznamy ostatnie chwile życia Marca-Viviena Foé oraz Daniela Jarque, którzy w tragicznych okolicznościach przedwcześnie odeszli z tego świata. W pamięci kibiców pozostaną jednak na długo.

Marc-Vivien Foé – 1975-2003 

Były pomocnik reprezentacji Kamerunu, uczestnik finałów mistrzostw świata w 1994 oraz w 2002 roku. W piłce klubowej bronił barw kolejno RC LensWest Ham United Olympique Lyon, z którym zdobył mistrzostwo Francji w 2002 roku. Jego ostatnią drużyną był Manchester City.

Pyrrusowe zwycięstwo Kamerunu

Puchar Konfederacji 2003 jeszcze przed swoim rozpoczęciem był krytykowany. Po męczącym i długim sezonie ligowym, sportowcom przyszło rozgrywać kolejne spotkania w bardzo krótkich odstępach czasu. Na domiar złego temperatury dochodziły do 30. stopni Celsjusza.

Półfinał turnieju miał miejsce 26 czerwca 2003 roku we Francji. Mistrz kontynentu afrykańskiego rywalizował w Lyonie z Kolumbią. „Nieposkromione Lwy” prowadziły 1:0 po bramce Piusa N’Diefi’ego.

Korzystny wynik zszedł na dalszy plan w 72. minucie meczu. Marc-Vivien Foé, nie będąc przez nikogo atakowanym, niespodziewanie padł na murawę w środkowej części boiska. Był to tragiczny widok. Z trudem oddychał. Oczy miał wytrzeszczone. Wkrótce dopadły go konwulsje. Konieczne było natychmiastowe rozpoczęcie walki o życie zawodnika.

footballcamp.blogspot.com

Lekarze, przywołani okrzykami i gestami rąk piłkarzy obu reprezentacji, starali się przywrócić mu bicie serca. Przewieziono go do szpitala, gdzie walczono o życie zawodnika przez 45 minut. Przyczyną śmierci, podobnie jak w przypadku Miklósa Fehéra (patrz tutaj: https://cdn.ug.edu.pl/52252/w-holdzie-dla-przedwczesnie-zmarlych-pilkarzy-czesc-1/), była niewykryta wcześniej choroba mięśnia sercowego – kardiomiopatia przerostowa.

Michał Listkiewicz – polski sędzia piłkarski, który był komisarzem spotkania: – To stało się na moich oczach. Wszyscy tutaj myśleliśmy, że przeżyje.

Niechciany finał hołdem dla Kameruńczyka

Odgórną decyzją rywalizacja (ze względu na swoją wagę) została dograna do końca. Ekipa „Lwów” wygrała 1:0. Było to jednak zwycięstwo okraszone niewyobrażalną stratą. Kamerun awansował do finału Pucharu Konfederacji – meczu, który nie powinien się odbyć.

Jakież może mieć znaczenie upragniona wygrana, kiedy na twoich oczach umierał przyjaciel z drużyny, z którym dzieliłeś piękne i emocjonujące sportowe chwile, a nie będzie ci już nigdy dane nawet z nim porozmawiać? Jak można by grać z pełnym zaangażowaniem, będąc w obliczu tej tragedii na skraju depresji (tym bardziej, że finał rozgrywek rozgrywany był zaledwie trzy dni po tym zdarzeniu)? Wreszcie, jakie trzeba mieć myśli, wychodząc na murawę boiska, na której jeszcze nie tak dawno odszedł podobny tobie sportowiec?

Nacisk położyły jednak FIFA oraz Kameruńska Federacja Piłkarska. Oficjalnie tłumaczono to koniecznością godnego uczczenia pamięci Foé. Dokończenie zawodów, sportowe wyniki i przychody z rozgrywek stały się ważniejsze od życia ludzkiego oraz zrozumienia i empatii dla kolegów z reprezentacji, którzy kategorycznie nie chcieli rozegrania meczu finałowego.

Winfried Schäfer, ówczesny selekcjoner reprezentacji Kamerunu: –

Wygraliśmy tamten mecz 1:0 i piłkarze tańczyli w szatni ze szczęścia (zawodnicy otrzymali informację o zgonie sportowca dopiero jakiś czas po zakończeniu spotkania – przyp. autor). Nagle wszedł do niej Rigobert Song i powiedział, że Marcus nie żyje. Każdy był w szoku, wszyscy płakali. 

Schäfer:Spostrzegłem go leżącego na stole, a przy jego boku stały żona i matka. Dotknąłem jego nogi i wyszedłem na zewnątrz. Tam sam zacząłem płakać. 

Marc-Vivien Foé miał trójkę małych dzieci.

Pośmiertny respekt 

Przed finalnym spotkaniem obie rywalizujące ekipy, a więc zarówno Kamerun, jak i Francja, wyszły na rozgrzewkę  w koszulkach z nazwiskiem Marcusa. Kapitanowie wnieśli duży portret z podobizną zmarłego zawodnika. Jego pamięć uczczono minutą ciszy.

Transparent jednego z kibiców uczestniczącego w tamtym meczu: –

Lew nie umiera, on tylko śpi. 

Finał wygrali Francuzi, którzy trofeum zadedykowali zmarłemu Kameruńczykowi. Śmierć Foé poruszyła całą futbolową społeczność. RC Lens oraz Manchester City zastrzegły numer, z jakim grał w tych klubach Kameruńczyk. Poza tym w 2009 roku władze francuskiej ligi wprowadziły trofeum jego imienia („Prix Marc-Vievien Foé”), przyznawane najlepszemu afrykańskiemu zawodnikowi w danym sezonie.

Wspólna dekoracja. | fifa.com

 

Daniel Jarque – 1983-2009 

 

Dani Jarque w barwach Espanyolu. | footballsfallen.files.wordpress.com

Środkowy obrońca, wychowanek Espanyolu Barcelona, w którego pierwszej drużynie występował od 2002 roku. Był podstawowym i ważnym piłkarzem „Pericos”. Do 2005 roku grał dla młodzieżowych reprezentacji Hiszpanii. W katalońskim klubie rozegrał 202 spotkania.

Atak serca w hotelu

Zgrupowanie Espanyolu we włoskiej Florencji. 8 sierpnia 2009 roku. Okres przygotowawczy do nowego sezonu. Władze klubu pokładały w Danim ogromne nadzieje. W końcu miesiąc wcześniej dostąpił zaszczytu otrzymania opaski kapitańskiej.

Piłkarz w sobotni wieczór przebywał w pokoju hotelowym. Rozmawiał przez telefon ze swoją dziewczyną Anną. Koledzy z drużyny spożywali w tym czasie wspólną kolację. Nic nie zapowiadało tego, że wkrótce stanie się tragedia.

W pewnym momencie Anna usłyszała dźwięk upuszczonej słuchawki telefonu. Wołała mężczyznę po imieniu. Nie odpowiadał. Kobieta zrozumiała, że musiało stać się coś złego. Poinformowała o tym personel hotelu, w którym przebywał piłkarz.

Pozostali zawodnicy katalońskiego klubu również zaczęli niepokoić się o Daniela. Przez długi czas nie dołączał do nich na kolację, więc zaczęli go szukać. Gdy otworzono drzwi jego pokoju, zastano go nieprzytomnego. Niezwłocznie przetransportowano sportowca do szpitala.

Najprawdopodobniej liczono na to, że Jarque zwyczajnie zasłabł i wkrótce będzie w stanie wrócić do zdrowia. W końcu jeszcze tego samego dnia pełen energii normalnie trenował. Niestety, tak się nie stało. Dostał ataku serca. Odszedł w szpitalu w wieku zaledwie 26 lat.

Antonio Di Natale, były reprezentant Włoch, o jednej z ważniejszych przyczyn chorób serca wśród młodych piłkarzy: –

Za często i za dużo gramy. Futbol jest piękny i ważny, ale musimy zwrócić uwagę na nasze zdrowie. Krótka przerwa między sezonami to za mało, by organizm mógł się odpowiednio zregenerować.

Władze Espanyolu zarządziły zakończenie zgrupowania i powrót do Barcelony.

German de la Cruz, dyrektor ds. sportowych klubu: – 

Nasi zawodnicy są zdruzgotani. Atmosfera w zespole jest fatalna. W jednej chwili był tam z nimi, a w następnej już go nie było. To okropne.

Pośmiertny respekt

Andrés Iniesta z dedykacją dla swojego przyjaciela. Napis na koszulce: Dani Jarque: Na zawsze z nami | metrouk2.files.wordpress.com

Zmarłemu Hiszpanowi klub zorganizował pogrzeb. W wielu spotkaniach ligowych upamiętniono jego osobę minutą ciszy. Przyjaciele z młodzieżowych reprezentacji Hiszpanii – Cesc Fàbregas oraz Andrés Iniesta – zadedykowali mu swoje bramki.

Ten drugi uczynił to w samym finale Mistrzostw Świata 2010 w RPA. Gol Iniesty w dogrywce finałowego starcia z Holandią zapewnił mistrzowski tytuł „La Furia Roja”. Pomocnik Barcelony, celebrując trafienie, zdjął trykot, pod którym na podkoszulku uwiecznił dedykację dla Jarque.

Za ten czyn filigranowy Hiszpan po dziś dzień jest oklaskiwany na stadionie Espanyolu, a kibice lokalnego rywala regularnie skandują jego imię i nzwisko.

Iniesta: – Chciałem, aby Dani był ze mną. W ten sposób złożyłem hołd koledze.

Dziewczyna Daniela Jarque spodziewała się dziecka. Piłkarz nie doczekał narodzin swej córeczki Valerii. Kobieta wciąż ma nagraną rozmowę telefoniczną ze swoim mężczyzną odbytą na kilka minut przed jego śmiercią.

Więcej tragicznych zgonów piłkarzy:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × dwa =