Pomysł na: jesienny makijaż

Witajcie ponownie. W związku z burzliwymi okolicznościami za oknem, wracam do was z propozycją w ciepłych barwach. Inspirowany pięknymi epizodami tej jesieni makijaż, wyrwie was z chandry i szarości nieboskłonu. Ten look może okazać się także skutecznym kamuflażem. Zapomnijcie o smutnej porze roku kojarzącej się głównie z mokrymi skarpetkami i posklejanymi włosami. Niech jesienne słońce rozświetli wasze twarze! 

No, ale ten Orkan Grzegorz… Tak pięknie wyglądały spadające czerwone liście, atakujące przechodniów i drzewa wyrwane z korzeniami, łamiące się pod ciężarem żywiołu. Odsłaniające się zza śniegowo-deszczowo-nie wiadomo jakich chmur, leniwe słońce zatrzymywało przechodniów w domu. Śmiałkowie zmuszeni z nich wyjść, zdawali się na łaskę natury. Ich rozkosz z przyglądania się przepięknej jesiennej scenerii, przeplatana z walką o przejście choćby metra pod wiatr. Co by nie mówić, do tej pory nie było aż tak źle. Trójmiejska pogodowa wróżka okazała łaskę. Dlatego dzisiaj, wspominając ostatni miesiąc, przyda się trochę spokoju, bo tylko on nas może uratować. Zaszyjcie się więc pod miękkim kocem z pędzlami na łóżku i wyobraźcie sobie, jak chcielibyście żeby tegoroczna jesień wyglądała. Z tą myślą przygotowałam dla was bardzo prosty makijaż w kolorze pomarańczowym i burgundowym z miodowo-brązowym wykończeniem na ustach. Szybko, łatwo i przyjemnie. Do roboty!

Na całą twarz nakładam cienką warstwę podkładu i utrwalam ją prasowanym pudrem. Nie omijajcie powiek – uzyskacie dzięki temu taki sam efekt co z bazą pod cienie. Tu również dobrze przypudrujcie – inaczej cień nie będzie się prawidłowo rozcierał i zostawi plamy. Jak się robi brwi nie będę tłumaczyć, pamiętajcie o wyciągnięciu łuku i o delikatniejszym dociskaniu pędzla na ich wewnętrznych końcach.

 

Teraz oczy: pierwsza warstwa to delikatny, prawie transparentny brzoskwiniowy cień z Wibo, buduje jego intensywność pomarańczem z Kiko i Sleek’a. Cieniami rysuję linię od wewnętrznego kącika oka, po ruchomej powiece, aż do miejsca, w którym zwykle kończycie kreskę eyelinerem. Dzięki temu wyciągniemy nieco oko, a cieniem stworzymy ładny kształt łezki.

 

Następnie, w ruchomą powiekę, palcem wklepuje burgundowy cień.

 

 

 

 

Na puszysty pędzelek nabieram ten sam kolor i rozblendowuje go tak samo, jak wcześniej pomarańcz. Ten sam zabieg powtarzamy na dole, tyle że od połowy powieki. Na sam środek dokładamy jeszcze trochę cienia, by nadać mu intensywności.

 

 

Teraz czas na resztę twarzy. Zaczynam od konturowania, czyli od bronzera z The Balm. Nakładam go pod kości policzkowe, żuchwę, czoło, tuż przy nasadzie włosów i na nos z dwóch stron – wyszczuplając optycznie buzię. Teraz moje ulubione – rozświetlacz, nada skórze blasku. Maluje nim szczyty kości policzkowych, obszar nad łukiem brwiowym, brodę, łuk kupidyna i środek nosa. Na mały okrągły pędzelek i ten do blendowania, nabieram jasny, rozświetlający cień i nakładam go na kąciki oczu i obszar pod brwiami. Maluję rzęsy tuszem z Wibo, a linię wodną białą kredką, co optycznie je powiększy.

Jeśli chodzi o szminkę, stawiam na miodowy brąz z Golden Rose. Wklepuję ją delikatnie w wargi, co pokazuje mi ich naturalne granice. Łatwiej będzie to zrobić kredką, przykładając ją do ust pod kątem. Wyjeżdżam trochę poza te granice, powiększając jednocześnie wargi. Wszystko utrwalam setting sprayem i gotowe.

 

 

 

 

Do wykonania makijażu użyłam:

  • Podkład z Max Factora – Facefinity
  • Prasowany puder Antishine z Eveline
  • Potrójny zestaw do brwi z Kobo
  • Paletka Wibo Neutral Palette
  • Pomarańczowy cień Kiko
  • Cienie z paletki Sleek Snapshots
  • Rozświetlające cienie z paletki Makeup Academy
  • Bronzer Bahamama Mama z The Balm
  • Rozświetlacz z Wibo
  • Tusz Boom boom mascara z Wibo
  • Biała kredka z Essence
  • Szminka Golden Rose
  • Setting Spray z Bielenda