Kobieta, czyli Natalia Kukulska w Starym Maneżu!

Artystka, która na polskiej scenie muzycznej świetnie odnajduje się już od wielu lat. Która nowymi produkcjami wciąż zaskakuje. Która nie boi się zmian. Natalia Kukulska, bo o niej mowa, na scenie Starego Maneżu pokazała, że można świetnie bawić się zarówno przy jej nowych, jak i tych nieco starszych utworach.

Z jednej strony delikatny i subtelny, z drugiej natomiast mocny i przeszywający głos to coś, czym gwiazda sobotniego wieczoru zdecydowanie może się pochwalić. I jeśli ktoś spodziewał się, że na koncercie zobaczy tę samą Natalię, którą widział jeszcze kilka lat temu, mógł być zaskoczony. Ale na pewno nie rozczarowany.

Jednak najpierw, o godzinie 19.oo, na scenie pojawiła się Maria Żak szerzej znana jako Mery Spolsky. Młoda warszawianka wystąpiła tego wieczoru jako support. I choć dla publiczności miała to być jedynie rozgrzewka, nie dało się tego odczuć. Marysia dawała z siebie wszystko, a jej występowi nie można było nic zarzucić. Może oprócz długości, bo słuchając jej głosu czas płynął słuchaczom zdecydowanie zbyt szybko. Pewne jest to, że po występie w Gdańsku wokalistka zdobyła rzeszę nowych fanów. Bo niezależnie od wieku czy płci, ludzie byli zachwyceni głosem, utworami i dystansem dziewczyny.

Chwilę po godzinie 20.oo na scenę weszła Natalia Kukulska wraz z zespołem w składzie: Michał Dąbrówka (perkusja), Archie Shevsky (syntezatory analogowe i wokal pomocniczy) oraz Marcin Górny (klawisze). Wszyscy pełni energii i uśmiechnięci. Pierwsze dźwięki, jakie posłali w stronę publiczności, były zapewnieniem wspaniałego wieczoru. I choć w tym samym czasie odbywał się finał Konkursu Piosenki Eurowizji, to chyba nikt nie żałuje decyzji o przyjściu do Starego Maneżu.

Na koncercie wybrzmiały zarówno nowe, jak i te nieco starsze kawałki. Był „Niepotrzebny”, było „Pół na pół”, była „Piosenka światłoczuła”, było „Sexi Flexi”, ale publiczność usłyszała również utwory, które swoją premierę miały niedawno, np.: „Na koniec świata”, o którym artystka powiedziała, że jest to jedna z najbardziej emocjonalnych piosenek w jej karierze, „My”, „Pióropusz”, „W nosie”, czy też „Kobieta” promująca nową płytę. I choć podczas koncertu nie dało się tego odczuć, kawałek ten budzi wiele skrajnych emocji. W jednym z nagrań, w którym Kukulska zapraszała na sobotni występ, sama przyznała, że jest to kompozycja, którą albo się lubi, albo człowieka denerwuje.

Rzeczą, na którą zdecydowanie warto zwrócić uwagę, to kontakt Natalii z publiką. Wokalistka żartowała, namawiała do wspólnego śpiewania, do tańczenia pod sceną. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że były to dwie godziny, podczas których ludzie posiedzieli na swoich miejscach, posłuchali muzyki i każdy poszedł w swoją stronę. Absolutnie nie. Więź, jaką artystka zbudowała pomiędzy sobą i fanami, sprawiła, że jej występ nie pójdzie szybko w zapomnienie. Wręcz przeciwnie – będzie tkwił w każdym uczestniku przez długi czas. Podobnie jak tkwi we mnie, choć minęło już kilka dni.

32Nie można pominąć jeszcze jednej osoby, która wyróżniała się przez cały wieczór. Mowa tu o jednym z członków zespołu Kukulskiej. I choć każdy z nich wykazywał się talentem, umiejętnościami i masą pozytywnej energii, to jednak ponad to wszystko wybił się Archie Shevsky. Publiczność była nim zachwycona. Nie bez powodu. Charyzma, poczucie humoru, obycie ze sceną, a przede wszystkim jego głos, sprawiły że wieczór stał się jeszcze piękniejszy. Kiedy wraz z Natalią wykonał cover kultowego już utworu „Zaopiekuj się mną”, publiczność oszalała. Szczególnie jej damska część. Oprócz współpracy z Natalią, Archie ma na swoim koncie między innymi występ na Przystanku Woodstock 2016, gdzie zagrał ze swoim zespołem – Archei.

Ważnym elementem sobotniego wieczoru, który jednocześnie zakończył koncert, było nagranie pozdrowień dla Zbigniewa Wodeckiego. Muzyk zmaga się obecnie z poważnymi problemami zdrowotnymi. Dlatego, w tym trudnym dla niego czasie, Kukulska postanowiła okazać mu swoje wsparcie i zalać potokiem ciepłych słów – Życzymy Tobie szybkiego i skutecznego powrotu do zdrowia. Nie daj się, po prostu nie daj się. (…) Kochamy Cię Zbyszku!.

 

Fot. Sławek Jędrzejewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *