Paryż-Roubaix 2017 – Greg Van Avermaet najlepszy w „Piekle Północy”

Van Avermaet za zwycięstwo otrzymał pamiątkową kostkę bruku | Źródło: BMC Racing Team/Facebook

Van Avermaet za zwycięstwo otrzymał pamiątkową kostkę bruku | Źródło: BMC Racing Team/Facebook

Greg Van Avermaet zwyciężył w 115. edycji wyścigu  jednodniowego Paryż-Roubaix. Belg w rozgrywce na finiszu wyprzedził Czecha Zdenka Stybara oraz Holendra Sebastiana Langevelda. To jego pierwsze zwycięstwo w tym wyścigu.

W tym roku trasa z Compiegne do Roubaix liczyła 257 kilometrów. 55 z nich prowadziło po brukach północnej Francji. To właśnie „kocie łby” są charakterystyczną cechą tego wyścigu, który zwykło nazywać się „Piekłem Północy”.
Nazwa ta pojawiła się po raz pierwszy w 1919 roku, gdy zawodnicy rywalizowali tu kilka miesięcy po zakończeniu I wojny światowej. Autorem tego sformułowania był jeden z miejscowych dziennikarzy. Tamtejszy krajobraz w połączeniu ze zniszczonymi budynkami bardziej przypominał wówczas Piekło niż Ziemię.

Na trasie tegorocznego wyścigu umieszczono 29 ponumerowanych sektorów brukowych, ocenianych w skali trudności od jednej do pięciu gwiazdek. Na tych najtrudniejszych (Trouée d’Arenberg, Mons-en-Pévèle oraz Carrefour de l’Arbre) bardzo często dochodziło zresztą do ataków, które decydowały o końcowych wynikach. Paryż-Roubaix zaliczany jest do „monumentów”, czyli najważniejszych wyścigów jednodniowych w sezonie.

Tytułu sprzed roku bronił Matthew Hayman (Orica-Scott). Australijczyk wyprzedził wtedy Toma Boonena i Iana Stannarda (Team Sky), którzy i w tym roku zaliczani byli do faworytów. Szczególnie dużo mówiło się o Belgu, dla którego ten wyścig miał być ostatnim w karierze. Kolarz Quick-Step Floors chciał jako pierwszy odnieść piąte zwycięstwo w „Piekle Północy”. Przeszkodzić w tym mieli mu przede wszystkim Greg Van Avermaet (BMC) oraz Peter Sagan (Bora-Hansgrohe). W przypadku kłopotów Boonena o jak najlepsze miejsce dla drużyny mieli walczyć Zdenek Stybar oraz Niki Terpstra. Wysoko oceniano też szanse Johna Degenkolba (Trek-Segafredo) oraz Alexandra Kristoffa (Katusha-Alpecin).

W wyścigu udział brało też dwóch Polaków – Maciej Bodnar oraz Łukasz Wiśniowski. Obaj mieli za zadanie pomoc swoim liderom – Bodnar Saganowi, a Wiśniowski Stannardowi.

Od samego początku wyścig prowadzony był w bardzo szybkim tempie. Pierwsza ucieczka wykrystalizowała się dopiero 90 kilometrów po starcie. W jej składzie znajdowali się Jelle Wallays (Lotto-Soudal), Mickael Delage (FDJ) i Yannick Martinez (Delko Marseille). Trójka ta nie miała jednak dużej przewagi. Największa strata peletonu wynosiła nieco ponad minutę. Na pierwszych sektorach bruku z czołówki odpadł Martinez, który przeliczył się z siłami.

150 kilometrów przed metą w peletonie doszło do groźnie wyglądającej kraksy. Ucierpiał w niej Wiśniowski, a kandydaci do czołowych miejsc – Terpstra i Olivier Naesen (AG2R-La Mondiale) – zostali z tyłu i musieli odrabiać straty. Na Vertain à Saint-Martin-sur-Ecaillon (#23, 132,5 kilometrów przed metą, 2300 m długości, ***) do czołówej dwójki dojechał Stijn Vandenbergh z AG2R. Peleton stopniał mniej więcej o połowę, a na jego czele jechali główni faworyci. Grupę prowadziła drużyna Katusha-Alpecin.

100 kilometrów przed metą Van Avermaet został zatrzymany przez defekt roweru i kraksę. Przed Trouée d’Arenberg (#19, 95,5 km, 2400 m, *****) Belg tracił do zasadniczej grupy ponad 40 sekund, jednak rozprężenie w peletonie sprawiło, że po tym sektorze bruku mistrz olimpijski z Rio de Janeiro dojechał do innych faworytów. W tym samym czasie z ucieczki odpadli Delage i Vandenbergh, a do Wallaysa dojechał Sylvain Chavanel (Direct Energie). Ich przewaga wynosiła wciąż tylko pół minuty.

Tempo w peletonie zaczęła narzucać drużyna Trek-Segafredo. Udało im się doprowadzić do powstania kilkunastoosobowej grupy, która dogoniła uciekającą dwójkę. Z przodu nie było Boonena, byli za to m.in. Sagan i Bodnar. Polak i Słowak nieoczekiwanie postanowili wspólnie odskoczyć reszcie stawki. Do dwójki z Bora-Hansgrohe dołączyli Daniel Oss (BMC) i Jesper Stuyven (Trek). Sagan złapał jednak gumę, a Bodnar postanowił zaczekać na swojego lidera. W tej sytuacji to Oss i Stuyven byli liderami wyścigu i powiększyli przewagę do ponad 40 sekund. Polsko-słowacki duet dołączył do drugiej grupy, w której był już także Boonen.

Przed Mons-en-Pévèle (#11, 48,5 km, 3000 m, *****) z goniącej grupy zaatakowali Gianni Moscon (Team Sky), Jurgen Roelandts (Lotto-Soudal) i Dmitri Claeys (Cofidis). Mieli oni 15 sekund straty do ucieczki i ponad pół minuty przewagi nad faworytami. Po odcinku brukowym piątka jechała razem, a z tyłu mocniej na pedały nacisnął Sagan. Za nim pojechali Stybar, Boonen, Van Avermaet, Chavanel, Degenkolb, Bert De Backer (Team Sunweb), Jens Keukeleire (Orica-Scott), Dylan van Baarle, Sebastian Langeveld (obaj Cannondale-Drapac). 40 kilometrów przed metą piętnastka jechała już razem. Chwilę później zaatakował jednak Oss. Za jego plecami utworzyła się czteroosobowa grupa: Roelandts, Sagan, Langeveld i Stybar. Sagan po raz drugi tego dnia miał defekt i spadł do grupy Boonena. Do trójki przeskoczyli Moscon, Van Avermaet i Stuyven. Wspólnie udało im się doścignąć Ossa. Grupa Sagana i Boonena traciła do nich pół minuty.

Na Camphin-en-Pévèle (#5, 19,5 km, 1800m, ****) z czołówki odpadł zmęczony Oss, a na Carrefour de l’Arbre (#4, 17 km, 2100m, *****) przyspieszył Van Avermaet. Kontakt z grupą stracił Roelandts, z tyłu zostali także Moscon i Stuyven. Oznaczało to, że na welodromie w Roubaix dojdzie do walki Langevelda, Stybara i Van Avermaeta. Z tyłu atakował Boonen, nie był jednak w stanie odrobić straty do czołówki. Zrezygnowany Sagan nawet nie próbował walczyć.

Podium, od lewej: Stybar, Van Avermaet, Langeveld | Źródło: Paris-Roubaix/Facebook

Podium, od lewej: Stybar, Van Avermaet, Langeveld | Źródło: Paris-Roubaix/Facebook

10 kilometrów przed metą prowadząca trójka miała ponad pół minuty przewagi nad Mosconem i Stuyvenem. Grupa Boonena traciła ponad minutę. W końcówce próby ataku okazały się bezskuteczne. Na welodromie liderzy zwolnili, próbując znaleźć odpowiednią pozycję do ataku. Nieoczekiwanie dogonili ich Moscon i Stuyven, a Włoch spróbował pójść za ciosem i 250 metrów przed metą zaatakował. Próba zakończyła się jednak niepowodzeniem. Na ostatnich metrach Van Avermaet wyprzedził Stybara, który ze złości uderzył mocno w kierownicę roweru.

Belg odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w „monumencie”. Tegoroczny sezon wiosennych klasyków także może uznać za udany. Oprócz „Piekła Północy” zwyciężył w tym roku w Omloop Het Nieuwsblad, Gandawa-Wevelgem i E3 Harelbeke.

Wyniki:

1. Greg van Avermaet (BEL) BMC Racing – 5:41:07
2. Zdenek Stybar (CZE) Quick-Step Floors – ten sam czas
3. Sebastien Langeveld (NED) Cannondale-Drapac – ten sam czas
4. Jasper Stuyven (BEL) Trek-Segafredo – ten sam czas
5. Gianni Moscon (ITA) Team Sky – ten sam czas
6. Arnaud Demare (FRA) FDJ – 00:12
7. Andre Greipel (GER) Lotto Soudal – ten sam czas
8. Edward Theuns (BEL) Trek-Segafredo – ten sam czas
9. Adrien Petit (FRA) Direct Energie – ten sam czas
10. John Degenkolb (GER) Trek-Segafredo – ten sam czas

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

6 + siedem =