Fejsbukowe żebrolajki

99aktkqturbxy8xnjhmn2zkytuxndjjodk4mjzhodzknmfkodnmmtnhni5qcgvnkzmczqf3aaNowy trend na wyzwania opanował Facebook’a. Tym razem nie jest to już jednak żaden challenge z kubłem zimnej wody, ale proszenie o różne rzeczy czy usługi w zamian za… polubienia. Czy to już aby czasem nie za wiele?

 Zaczęło się od nietypowego zaproszenia na studniówkę

W październiku ubiegłego roku nietypową akcję zapoczątkował niejaki Damian z Zawiercia – maturzysta, który na swoją studniówkę chciał zaprosić Olę Kot – prezenterkę telewizji Eska. I zrobił to, ale w dość wyjątkowy sposób. Dziewczyna zgodziła się towarzyszyć mu podczas imprezy, jednak pod warunkiem, że pod zdjęciem rozmowy zbierze dwadzieścia tysięcy polubień. Na reakcję nie musiała długo czekać, tym bardziej, że do akcji włączył się Tede udostępniając post chłopaka na swoim facebook’owym profilu. Internauci szybko wzięli sprawy w swoje ręce i spełnili marzenie Damiana, który 28 stycznia spędzi swój niepowtarzalny wieczór z 26-letnią prezenterką.

Co za dużo – to niezdrowo

Od kilku dni na Facebook’u zauważyć można nieustającą falę screenów wiadomości, w których ludzie proszą o coś w zamian za polubienia i komentarze. Nie byłoby w tym kompletnie nic złego, gdyby nie fakt, ze takich postów są tysiące, a końca nie widać. I tutaj, niestety, oryginalny pomysł maturzysty stał się dla wielu przyczyną irytacji. O ile zaproszenie na studniówkę było fajną akcją, o tyle proszenie o pizzę, kebab, bon na ubrania, czy nawet nowy telefon wcale takie świetnie nie jest. „Witam. Zapewne wie Pan o tej nowej modzie panującej na FB. Wobec tego, czy jeśli pod ss tej wiadomości uzbieram 2k lajków i 1k komentarzy, to dostanę buty z Pana sklepu za darmo?” – tego typu pytania codziennie przewijają się przez nasze tablice co najmniej kilka razy. Może to więc wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej spokojnego i cierpliwego człowieka.

Reklama – tak, czy raczej niekoniecznie?

W wielu wiadomościach zauważyć też można stale powtarzającą się formułkę: „Dla mnie to dobra zabawa, za to dla Państwa świetna reklama!”. Ale czy rzeczywiście taka świetna? Patrząc na całość obiektywnie – raczej nie. Ludzie, którzy dają „Lubię to!” mało kiedy zwracają uwagę na firmę, z którą konwersacja jest prowadzona. Liczy się tylko to, żeby zainteresowany dostał czego chce. 30 tysięcy lajków? To w sumie niewiele dla całej facebook’owej społeczności, która kliknie „okejkę” i przescrolluje dalej. Czy na tym ma polegać ta „świetna reklama” dla firm? Chyba niekoniecznie. Tym bardziej, że wiele z nich to giganci na rynku (jak na przykład Samsung), którzy takowej reklamy nie potrzebują.

Znajdując w całym zamieszaniu coś dobrego

W wielkim wyścigu po pizzę, buty, telefon, tatuaż czy nawet kurs prawa jazdy za polubienia, można dostrzec też sprawy nieco bardziej warte kliknięcia „okejki”. Wiele osób angażując się w ten facebook’owy trend, robi to dla innych. Może w teorii nie brzmi to zbyt ciekawie, jednak praktyka znacznie od niej odbiega. Ludzie pokazują, że nawet tak błahą sprawę można wykorzystać w słusznym celu. Koce, legowiska, karma i inne rzeczy dla zwierzaków ze schroniska – jak najbardziej. Zabawki dla dzieci z sierocińca, pieniądze przelane na konto Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – bardzo proszę. Takie posty pozwalają uwierzyć, że gdzieś w tym materialistycznym świecie są ludzie, którzy stawiają dobro ponad pieniądz i to, co namacalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy × dwa =