„Konwój” z puszką Pandory – recenzja filmu

konwoj-plakat-2Furgonetka Służby Więziennej to prawdziwa puszka Pandory, w której zapalnikiem wcale nie jest więzień… Konflikt wisi w powietrzu, a nic tu nie jest takie proste, jak się wydaje. Jak dojechać do celu? No i jaki on jest? Recenzja filmu „Konwój” Macieja Żaka.

Pamiętacie grę w zbijaka? Wrzaski, emocje i rywalizacja. Te zajęcia WF-u zawsze różniły się od tradycyjnej kopaniny w piłkę. W czasie ich trwania zawsze nadchodzi taki moment, w którym łapiesz wreszcie piłkę i możesz rzucić ją w kogoś z przeciwnej drużyny. Jednak wszystkie potencjalne ofiary się rozbiegają, a ty, mimo że chcesz wyrzucić piłkę z rąk jak najszybciej, nie wiesz, w którą stronę nią uderzyć. Piłka niemal parzy cię w ręce, ale nie wiesz co z nią zrobić. W podobnej sytuacji znajdują się bohaterowie nowego filmu Macieja Żaka „Konwój” z gwiazdorską obsadą.

Po pierwsze – jeżeli myślisz, że wiesz o czym jest ten film, bo czytałeś opis filmu i oglądałeś jego zwiastun – mylisz się. I już za to należą się brawa, bo ileż było już takich filmów, których zapowiedzi zdradzały całą fabułę. Tym razem jest inaczej – trailer pokazuje wszystko i nic, a czytając, już po obejrzeniu filmu, jego opis na Filmwebie zastanawiałem się przez chwilę, czy na pewno go oglądałem. Mnie to intryguje, choć innych może pewnie od początku zniechęcać. A szkoda, bo „Konwój” z pewnością wart jest obejrzenia.

Jego fabuła nie dotyczy tylko pięciu, zamkniętych w więziennej furgonetce, facetów, z których jeden jest transportowanym do szpitala więźniem (małomówny, a świetny – to dopiero aktorstwo! – Ireneusz Czop), a reszta jego konwojentami. To nie tylko film o wykorzystywaniu  przez dyrektora placówki swoich pracowników – śmieszkującego ojca rodziny (Przemysław Bluszcz), narkomana (Robert Więckiewicz), ponurego antyterrorysty (Łukasz Simlat) i, przypadkiem będącego wśród nich, zięcia z młodzieńczymi ideałami (Tomasz Ziętek) – do swoich prywatnych planów związanych z konwojowanym. Cały urok produkcji tkwi w jego przewidywalnym początku, przy którym widz może sobie powiedzieć – Teraz pewnie im ucieknie i będzie jakaś strzelanina, oraz wciąż postępujących, nieprzewidywalnych zwrotach akcji. Udowadnia to, że nie wszystko jest takie proste jak się na pozór wydaje.

Janusz Gajos jako dyrektor Nowacki  | foto: Facek Drygała (filmweb.pl)

Janusz Gajos jako dyrektor Nowacki w filmie „Konwój” | Foto: mat. prom./Kino Świat/Jacek Drygal

W telewizji „Konwój” jest szczególnie reklamowany swoją obsadą. I rzeczywiście, ze świecą szukać w filmie osoby, która nie jest znana ze szklanego ekranu. Poczynając od zawsze będącego w formie Janusza Gajosa (grającego dyrektora zakładu karnego), kończąc na Zbigniewie Stryju (będącym w filmie mało istotnym chłopcem na posyłki), każdy rozpozna twarze aktorów grających w filmie. To z jednej strony gwarancja dobrego warsztatu aktorskiego, ale z drugiej – duże oczekiwania widza. Sprostał im z pewnością Gajos, który pokazał, że nadal należy mu się miejsce w gronie najlepszych w tym fachu. Widać, że wiele dodał od siebie bohaterowi, który wyróżnia się spośród pozostałych mężczyzn. Podniósł on jednak poprzeczkę tak wysoko, że konwojenci wydają się trochę jałowi. To jednak zarzut do aktorów, bo autorski scenariusz Macieja Żaka wrzuca do jednej puszki (właściwie furgonetki) bardzo różnorodne postacie, między którymi mimowolnie narasta konflikt. Przedstawił on też swoją historię dość jasno, z wieloma szczegółami, zawartymi chociażby w retrospekcjach, choć nie wiem, czy są one konieczne. W składzie aktorskim należy również zauważyć naszą trójmiejską aktorkę z Teatru Wybrzeże – Dorotę Kolak (kilka lat temu udzieliła naszej redakcji wywiadu), która (mimo małej roli) zaprezentowana jak zawsze dużą naturalność niczego niedomyślającej się małżonki. Dobrze patrzy się również na zdjęcia, które zrobił młody, ale doświadczony już na wielu planach operator – Michał Sobociński (z TYCH Sobocińskich  – operatorem był jego ojciec i dziadek, jest jego brat, a w rodzinie sporo jest też aktorów).

Przemysław Bluszcz i Tomasz Ziętek w filmie „Konwój”

Przemysław Bluszcz i Tomasz Ziętek w filmie „Konwój” | Foto: mat. prom./Kino Świat/Jacek Drygal

W każdej kolejnej minucie filmu, sytuacja coraz bardziej wymyka się spod kontroli, a liczba możliwych rozwiązań maleje. Wciąż odkrywane tajemnice i twarze bohaterów niczego nie ułatwiają, a wręcz przeciwnie – sprawiają, że emocje stają się coraz większe – zarówno dla bohaterów, jak i widzów. „Konwój” to dobry kryminał  z bardzo dobrym drugim dnem. Warto się wybrać, chociażby żeby zobaczyć coś znacznie ciekawszego od obleganego hitu Patryka Vegi sprzed kilku miesięcy. Film jak widać nie musi być śmieszny, trywialny i zalany krwią, żeby być intrygujący i wciągający. A co najważniejsze – ten daje sporo refleksji.

Każda wizyta w kinie to nie tylko emocje płynące z ekranu, ale i od pozostałych widzów – zawsze przecież znajdzie się ktoś, kto uwielbia głośno komentować to, co akurat na ekranie się dzieje. Tym razem nie było inaczej. Nie zauważyłbym, gdyby nie mocny i kontrowersyjny przekaz – Taki to już dawno dwa metry pod ziemią powinien być. A jak ten drugi je*nięty, to tak samo z nim. Kobieta w średnim wieku, chyba dość częsta bywalczyni kina. No cóż, myślałem, że coraz mniej w ludziach takiej powierzchowności. Po odkryciu wszystkich elementów tej historii, nie komentowała już nic. Może uzmysłowiło jej to, że nie wszystko jest takie proste jak się wydaje? Może ten film skłoni do refleksji też innych? Każdy kij ma przecież dwa końce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *