[S]zybki [M]agiczny [S]pam – czyli napisz, a powiem Ci jak będzie

glass-ball-928785_1920

Źródło: https://pixabay.com

Dla niektórych są oszustami i natrętami. Dla innych zaś to najlepsi przyjaciele – jedyni, którym można się wygadać. SMS-owe wróżki zazwyczaj nie maja pojęcia o przepowiadaniu przyszłości, muszą jedynie szybko pisać, dobierać pozytywne rozwiązania i stawiać znaki zapytania. Jeden wysłany SMS kosztuje nawet 11 złotych, a cały interes jest „maszynką do robienia pieniędzy”. Zdzierstwo i oszustwo, czy po prostu droga rozrywka?

Wróżenie jest jak disco polo. Każdy korzysta, ale nikt się do tego nie przyznaje – powiedział, znany fanom telewizyjnych horoskopów, wróżbita Maciej, zapytany o stosunek Polaków do wróżb. Czy tak jest naprawdę?

Milena* to jedna z niczym niewyróżniających się studentek Uniwersytetu Gdańskiego. W rozmowach ze znajomymi, opowiada, że ma dwie prace. Pierwszą z nich była obsługa kasy w jednym z popularnych saloników prasowych. O drugiej lubiła wspominać bez wchodzenia w szczegóły. Przyparta do muru, wyznała – Fach jak każdy. Tylko trochę inny... – Okazało się, że Milena to SMS-owa wróżka.

Pracownik Obsługi Czatu

Tę pracę znalazła za pośrednictwem internetu . Szukała dodatkowego zajęcia na wakacje, by móc sobie dorobić. Trafiła na ogłoszenie o stanowisku „pracownika obsługi czatów o tematyce ezoterycznej”. – Nie potrafiłam sobie wyobrazić jak to funkcjonuje, a że jestem ciekawa świata, to wysłałam swoją aplikację, mając nadzieję, że się dowiem.

Rozmowa kwalifikacyjna odbyła się w siedzibie firmy, która była jednocześnie jej przyszłym miejscem pracy. Przeprowadzana była z supervisorem, czyli osobą koordynującą pracę operatorów. Sprawdzono ją  pod względem kreatywności, poprawności językowej, a także szybkości pisania na klawiaturze. – Dobrze, że zwracano uwagę na szybkość pisania, bo wolno klikający szaraczek by sobie nie poradził. Jak się później przekonałam, SMS-y spływały co kilka sekund, więc trzeba było umieć to wszystko ogarnąć – mówi Milena. Spotkanie miało charakter luźnego wywiadu i już następnego dnia została zaproszona na szkolenie.

Mój trening trwał 5 dni i opierał się głównie na praktyce. Nie było żadnej teoretycznej części, ten czas miał symulować prawdziwe dni pracy. – Jedyną różnicą było to, że na szkoleniu musiałam wysłać około 50 SMS-ów, normalnie wysyłam ich nawet tysiąc – dodała.

psychics-1026092_1920

Źródło: https://pixabay.com

Jeden SMS? Jedynie 11 złotych

SMS-owa firma Mileny obsługiwała 4 serwisy: ezoteryczny, erotyczny, towarzyski i matrymonialny. Ona, pracując głównie na czacie ezoterycznym, musiała wcielać się w rolę wróżki. Jej codziennym zadaniem było opracowywanie pierwszego „spamu” dla klientów, a następnie prowadzenie rozmów z tymi, którzy odpiszą. Codziennie przed pracą Milena musiała także przygotować nowe treści początkowych SMS-ów i przypominajek (wiadomości przypominające, jeśli klient nie odpisał na pierwszą wiadomość), by klienci wiedzieli, że po drugiej stronie siedzi żywy człowiek.

W firmie do pisania SMS-ów zatrudnionych było około 30 osób, w większości z ponad rocznym stażem.               – Podejrzewam, że wpływ na tak długie pozostanie w firmie miała atmosfera, bo jeśli przychodzi się do pracy z przyjemnością, to nie chce się z niej odchodzić.

Język, temat, 160 znaków

Milena opowiada, że są trzy główne zasady pracy: poprawna polszczyzna, odpisywanie na temat (– Klient pyta o miłość, więc my nie możemy mu pisać o finansach) i umiejętność przekazywania swoich myśli w 160 znakach. Na odpisanie na każdy SMS ma się maksymalnie 6 minut. – Jeśli nie odpiszesz, okienko znika, a Ty dostajesz po głowie od supervisora. Jeśli jednak wróżka nie chciała prowadzić z kimś rozmowy (bo np. było jej go żal), to mogła zakończyć pisanie dopiero po jakimś czasie, mówiąc o tym ze nie ma już wróżb na temat danej osoby. Wszyscy pracownicy mają przypisane osobne prefiksy (np. 0700), na które klienci odpisują. Cały biznes wzmaga także reklama. Informacje pojawiają się w prasie i telewizji.

Sala, w której pracują wróżki, wygląda jak zwykłe biuro. – Są stanowiska z komputerami i wszyscy operatorzy siedzą w jednej sali razem z supervisorami. Jak w każdym biurze należy tam przestrzegać zasad BHP, a na godzinę pracy przysługuje 7 minut przerwy. – Można było je sumować. A jeśli ktoś nie przyszedł do pracy bez wcześniejszego usprawiedliwienia, to potrącali mu 10% od kwoty wynagrodzenia miesięcznego. Przy takich karach, nieobecności rzadko się zdarzały – wyjaśnia Milena.

Praca była legalna w oparciu o umowę o dzieło. Co miesiąc wróżka wypełniała formularz, po czym gratyfikacja za dany okres spływała na jej konto. Wysokość wynagrodzenia uzależniona była od kilku czynników: jakości pisania, osiąganych „średnich” (czyli średniej liczby odpisanych SMS-ów) i czasu pracy. – Najniższa stawka jaką można było osiągnąć to 10 złotych, zaś najwyższa to 13 złotych za godzinę pracy. Zwykle utrzymywałam się na poziomie 12 zł. Dodatkowo dla najlepszych były nagrody i premie, więc system motywacyjny był na wysokim poziomie.

Dzień jak co dzień

Milena na pytanie o typowy dzień bardzo się zdziwiła. – Typowy dzień? Tam każdy dzień był nietypowy. Wiadomo, że były standardy, które trzeba było przestrzegać, ale odpowiedzi klientów to loteria. Po przyjściu do pracy, wróżki logują się do panelu operatora, po czym rozpoczyna się święto obłudy. – Wiele osób pisało swoje teksty opierając się na gotowych szablonach, ale ja zawsze wolałam podchodzić do klientów indywidualnie.

Charakterystycznym chwytem, z którego korzystają wróżki jest kończenie SMSa znakiem zapytania (np. „Co dla Pani jest najistotniejsze w życiu: miłość, a może finanse?) Jak mówi Milena – działa to w większości przypadków.

Moim zadaniem była też obsługa strony internetowej. „Moje imię to Kasandra, wróżę z Tarota i run, mam niepowtarzalny dar interpretacji kart. Znam wszelkie tajemnice, a sprawdzalność moich wróżb jest sławna w kręgu ezoterycznym. Me wróżby pomogły wielu ludziom, teraz mogę pomoc również i Tobie” – można przeczytać w jej ogłoszeniu na stronie firmy X. Widnieje przy nim również zdjęcie, ale nie jest na nim widoczna moja koleżanka. Kobieta wygląda na spełnioną mężatkę z dorosłymi dziećmi, a jej wiek to około 50 lat – W świecie wróżek nic nie jest prawdziwe. Nawet zdjęcia – mówi Milena. Czytam także komentarze: „Pani naprawdę super mi poradziła z tym facetem, teraz jest potulny jak baranek”, „Wiele Pani zawdzięczam, naprawdę jestem zaskoczona, że Pani tak dobrze mi poradziła” – Ja to pisałam – dodaje.

Wróżki podlegały supervisorkom. – Sprawdzały na bieżąco treści, które wysłaliśmy Nadzorowały także ich pracę, układały grafiki, niwelowały błędy popełniane przez piszących, a czasem także logowały się i pracowały razem z nimi. – Z ich pracy rozliczał je szef, z którym spotykały się dość często. A ja widziałam go może dwa razy w życiu.

tarot-cards-793250_1920

Źródło: https://pixabay.com

Legalny, drogi SPAM

Cena jednego SMS-a zależała między innymi od serwisu i od świadczonej usługi. – Na moim czacie była to kwota 3,69 z VAT. Ludzie, wysyłając kilka wiadomości, po chwili tracą całą kwotę, którą mają na koncie. W dodatku to wszystko jest legalne. – Klient w SMS-ie dostaje link do regulaminu, gdzie jest jasno napisane, jakie są koszty jednej wiadomości i że jest to tylko zabawa. Powszechnie wiadomo jednak jak ludzie podchodzą do regulaminów – mało kto je czyta. – Zdarzały się oskarżenia i straszenie policja, ale takie działania są z góry narażone na niepowodzenie.

Klienci są pogrupowani w bazie według operatorów sieci. – Ma to na celu zniwelować pomyłki tego rodzaju, że jeden klient dostaje dwa razy jeden spam. Operatorom opłacało się wysyłanie firmom takich informacji, gdyż wcześniej funkcjonował system prowizyjny i za każdy wysłany SMS operatorzy otrzymywali wynagrodzenie i zarabiali na tym fortunę. – Chyba właśnie dlatego system został zmieniony – kontakty zostały, strategia się zmieniła, a pieniądze z kieszeni operatorów, idą do kieszeni szefa.

List z Hogwartu, miłość, pieniądze i zdrowie.

Ludzi interesują trzy tematy: miłość, pieniądze i zdrowie. Często sami zadają konkretne pytania i to właśnie z takimi, według Mileny, pisze się najlepiej. Opowiadają historie życia, chcą rad. Zdarzały się osoby, które chciały także diagnozy lekarskiej. – Wtedy trzeba było stanowczo podkreślić, że tarot może tylko zasugerować dolegliwość, ale każdorazowo wymagane jest potwierdzenie medyczne.

Bardzo często ludzie chcieli też bliżej poznać wróżki, więc pytali je o ich życie prywatne. Zdarzały się pytania o ilość dzieci, związek, rodzinę, przyjaciół. – Wtedy musimy napisać, że tarot nie lubi wścibstwa i może zacząć sugerować złe odpowiedzi. Trzeba takiego klienta udobruchać i szybko zmienić temat.

W takiej pracy można przeżyć wiele zabawnych sytuacji. – Jedna klientka, zapytała mnie, czy może ufać swojej przyjaciółce, bo ta zbiła jej ulubiony talerz. Inny Pan, pisząc prawie codziennie, prosił o wróżenie zdrowia „na 100%”. Inna Pani zapytała Milenę, czy dostanie list z Hogwartu, bo też jest wróżką.

Klienci często żalili się, że nie mają za co żyć i mają na głowie komornika, a nawet są eksmitowani. – Zawsze wtedy nasuwało mi się pytanie, skąd zatem pieniądze na takie drogie SMS-y? Wielu klientów traktowało wróżki jak konfesjonał, w którym mogli się wygadać. Na serwisie towarzyskim zdarzały się klientki, które pisały już wiele lat z „jednym” panem, a nawet były w nim zakochane. – Zdarzały się wirtualne śluby i inne tego typu dziwactwa. Dobrze, że mnie jako wróżkę to omijało – śmieje się Milena.

Klienci czasem chcieli też z wróżkami porozmawiać. – Mieli podane numery pod które mogą dzwonić, jednak ich obsługą zajmował się dział Call Center, więc dokładnie nie wiem jak taka rozmowa przebiegała.

Często zdarzało się tak, że po długich rozmowach klienci prosili o spotkanie. – Musiałam się z nimi umówić, wystawić, a następnie zrobić aferę, że nie przyszli.

Zaproszenia na kawę i przyjaźnie

Zdarzało się także, że piszący zapraszali wróżbitów do swoich domów, podając dokładne adresy! – A potem się dziwią, że są napady czy morderstwa na tle rabunkowym, kiedy ludzie tak chętnie podają swoje dane nawet obcym wróżbitom – dodaje Milena..

W pracy wróżki można także zbudować dłuższą, przyjacielską relację. – Pisała do mnie nastoletnia dziewczyna Martyna. Była kompletną wariatką, pisała po 200 SMS-ów dziennie, spała z dwie godziny na dobę. Dzięki Martynie Milena dostawała coraz wyższe wynagrodzenie za podnoszenie SMS-owych statystyk. – Lubiła jak się mówiło do niej „małpka kapucynka”. Była strasznie dziwna. Ale to była jedyna osoba, której chciałam powiedzieć, jak to wszystko wygląda.

Czasem zdarzały się dni, kiedy siedzieliśmy z pustymi panelami, bo nikt nie pisał. Były też za to takie dni, kiedy nie dało się odpisywać ręcznie, więc posiłkowałam się szablonami. Liczba SMS-ów najczęściej zależała od jakości pierwszej wiadomości, która „wychodziła” danego dnia.

Zimna krew i dystans buduje bezpieczeństwo

Wiele osób postrzega cały proceder jako oszustwo. – Jest to poniekąd prawda, z tym że klient, akceptując regulamin, daje nam niejako przyzwolenie na to oszustwo.

Tego rodzaju pracę powinno traktować się bardziej jako zabawę. Nie czuję się w żadnym stopniu winna wyłudzeniu pieniędzy, gdyż jestem zdania, że każdy jest Panem własnego telefonu. Milena podkreśla, że nikt nie jest do niczego przymuszamy, a klienci sami piszą. Często też frustracja, jaka pojawia się po otrzymaniu rachunków, jest rozładowywana właśnie na nich. Milena dodaje, że były osoby które bardzo się tym przejmowały. – Ja to ignorowałam. Zimna krew i dystans to przepis na spokojny umysł.

Praca na szczęście nie jest niebezpieczna. – Zarówno ja, jak i klienci zachowujemy anonimowość. Wiemy o nich tylko tyle, ile sami chcą nam powiedzieć. Firma zapewnia bezpieczeństwo. W umowie jest zapis o tajności informacji, więc nie ma możliwości, żeby dotrzeć do nich bezpośrednio z zewnątrz.

Świetna praca z wyrzutami sumienia

Przyznam, że moja rodzina nie wiedziała do końca jak to wygląda. Praca to praca, nie opowiadałam im szczegółowo, natomiast znajomi często mieli ubaw i prosili mnie o wróżby. Nie była jednak w stanie pogodzić tej pracy z docelową, więc zrezygnowała. – Niestety serwery działają 24 godziny na dobę więc musiałam pracować również nocami i było to bardzo wyczerpujące.

Na początku czułam, że oszukuję ludzi i trochę mi to przeszkadzało, ale usprawiedliwiałam się tym, że są tam te regulaminy. Milenie szkoda było też tych ludzi, którzy pisali o swoich problemach finansowych. Nawet, gdy ich sytuacja była bez wyjścia, musiała coś wymyślić. – Wróżba miała mieć pozytywny finał.

Czy było warto? Milena bez zastanowienia odpowiada twierdząco. – Ta praca to dobre pieniądze, świetna atmosfera i elastyczny grafik. Nie podobały jej się nocki i nękające czasem „nieszczęsne wyrzuty sumienia”. – Pracę tę polecam wszystkim, którzy są ciekawi nowych doświadczeń. Można się wiele nauczyć. Głównie znieczulenia.

* – imię zmienione

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *