#foodporn – nowy styl życia czy już dewiacja?

iphoneLatte z idealnie spienionym mlekiem, burger ociekający ketchupem, włoskie penne z perfekcyjnie ułożoną dekoracją – portale społecznościowe pękają w szwach od zdjęć jedzenia. Każda okazja jest dobra, by pokazać co akurat jemy. A najważniejsza jest ilość lajków. Poddaliśmy się nowej modzie, czy może to już dewiacja?

Trudno znaleźć osobę, która nie ma jeszcze Facebooka czy Instagrama. Początkowo była to tylko forma nowej komunikacji i istnienia w internetowych realiach. Teraz jednak, życie w realu zdecydowanie przegrywa z wirtualnym. Nowy trend pokazywania wszystkiego, co dotyczy naszej prywatnej codzienności: od kupna nowych kapci, po fotorelację z wyjazdu z przyjaciółmi w góry, często odbierany jest jako nowoczesny model komunikacji. W dodatku szybki i bezproblemowy. Nikt nie ma czasu na spotkania i długie rozmowy. Pochwalenie się „na fejsie” zajmuje jedynie kilka sekund.

Smacznego życiaowoce

Wychodzisz na kawę z przyjaciółką. Zamawiasz do niej pięknie wyglądający deser. Zachwycasz się nim, ale zamiast spróbować, instynktownie wyciągasz smartfona, robisz zdjęcie, które chwilę później ląduje na Facebooku. Po minucie jest 5 lajków, po godzinie już 25. To szaleństwo, polegające na opublikowaniu zdjęcia wszystkiego co się je, opanowało media społecznościowe niemalże na całym świecie. Moda narodziła się nigdzie indziej, tylko w USA, gdzie odnotowuje się kilkaset milionów takich zdjęć miesięcznie. Nieważne, czy to jedzenie z domowej kuchni czy z restauracji. Istotna jest prezentacja i reakcja odbiorców, którzy powinni w jak największej ilości to „polubić”.

Z czym kojarzy Ci się cukinia?

Foodporn – tak właśnie zoburgerystał nazwany fenomen maniakalnego robienia zdjęć jedzeniu. Już sama nazwa brzmi nieprzyzwoicie. Początkowo założeniem tego trendu było właśnie rozerotyzowanie tematu jedzenia. Prezentacja dania na fotografii miała działać na zmysły, a kompozycja potrawy podniecać niczym pornograficzny obrazek. Pożywienie stało się symbolem wrażliwości i zmysłowości. – Jedzenie jest jak seks – łamie społeczne normy. Powiązanie go właśnie z erotyczną przyjemnością, wynika ze zmian wprowadzonych przez rewolucję seksualną, z seksem kojarzą się już nawet kształty owoców czy warzyw – wypowiada się z jednym z wywiadów Agnieszka Kozak, blogerka kulinarna. – Na tym między innymi bazuje przemysł, który próbuje sprzedawać potrawy za pomocą kontekstu seksualnego – dodaje.

Jednak kiedy foodporn ogarnął znaczną większość użytkowników portali społecznościowych, przestało już być tak perwersyjnie. Zaczęto po prostu celebrować posiłki i budować własną tożsamość wokół jedzenia. Jesteś tym co jesz – za tym hasłem idzie promowanie jedzenia fit i eko za pomocą zdjęć w Internecie. Obecnie wychodzi się także z założenia, że je się oczami. Piękna prezentacja dania sprawia, że niemalże czuć jej zapach. Podniecenie zeszło na drugi plan. Najważniejsza jest estetyka i kunszt fotograficzny.

Jeszcze trochę w prawo, a potem w lewo

W niektórych restausushiracjach kelnerzy przynoszą do stolika specjalne, przenośne oświetlenie do robienia zdjęć oraz podają dania na wyprofilowanych talerzach, które… tworzą lepsze tło do fotografii niż zwykłe naczynia. Proponują także możliwość przeniesienia się do innego stolika. Często danie zdąży wystygnąć, zanim zrobimy odpowiednie zdjęcie. Warto sobie w takim momencie zadać pytanie: czy to już nie dewiacja? Wpisując w google hasło „foodporn” znajdziemy nawet poradniki o tym, jak zrobić dobre zdjęcie w kategorii food. Tak, żeby zdobyło więcej lajków niż zdjęcie znajomego. Podobno najważniejsze jest wprowadzenie życia do fotografii – wbity widelec, czy widok nadgryzionego ciastka – wtedy zdjęcie jest atrakcyjniejsze.

Bądźmy poważni

Co dzieje się ze światem, kiedy zamiast świętować posiłek, który najlepiej smakuje w odpowiednim gronie, siedzimlattey z nosem w telefonie i już nieważna jest rozmowa z drugą osobą?

Dla koneserów prawdziwego gotowania i jedzenia, to zjawisko jest oburzające. W Internecie w odpowiedzi na piękne zdjęcia, pojawiły się te mniej przyciągające, niemalże obrzydliwe jako rodzaj protestu. We Francji, znany restaurator Alexandre Gauthier wprowadził zasadę wyłączania telefonów, po przekroczeniu progu jego lokalu. Inni powoli biorą już z niego przykład.

A teraz, po przeczytaniu tego tekstu, może warto umówić się z bliską osobą, a podczas posiłku wyłączyć telefon i poczuć przyjemność płynącą z rozmowy i możliwości spędzenia razem czasu? Tym razem bez zdjęć, no i … danie będzie jeszcze gorące.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *