Nie umiem grać, więc robię głupie miny

Jelonek

O nowej płycie, niekończącej się trasie, o czołgach i braku dzieciństwa, czyli w luźnej rozmowie o wszystkim z  Michałem Jelonkiem – skrzypkiem, kompozytorem, liderem grupy Jelonek i członkiem zespołu Hunter.

 

Już za chwilę kolejny koncert na waszej niekończącej się trasie (wywiad odbył się przed koncertem w Kolbudach, przyp. red.). Jak samopoczucie przed koncertem?

Ooo, super. Wspaniałe.

Jesteś największym fanem grupy – z tego, co widziałem, nie opuściłeś żadnego koncertu. 

No właśnie, aż sam się sobie dziwię. (śmiech)

Podczas koncertów bawisz się z publicznością w młyny, wężyki, ścianki, itp. Ale czy zdarzył się koncert, gdzie publika nie dołączyła do wspólnej zabawy? Czy byłeś kiedyś na słabym koncercie Jelonka? 

No tak, oczywiście, było kilka takich występów. Czasami grywa się koncerty – dni miasta na przykład. Część publiczności nie zna ani mojej twórczości, ani nie jest związana z tym gatunkiem – dla nich to kompletna egzotyka. Oczywiście zawsze jest jakaś grupka ludzi, która stara się jak może, ale większość na takie koncerty przyszła prosto z kościoła, by zjeść watę cukrową i patrzą, jak takie czarne małpy skaczą po scenie i krzyczą. No, ale chociaż uśmiech politowania pojawia się na ich twarzach, co też jest dobrym przejawem wrażliwości.

Sposób w jaki prowadzisz koncerty przypomina wodzireja na weselach. Zresztą słynny „wężyk” stamtąd się wziął. Miałeś propozycję zagrania na weselu?

Dziękuje ci bardzo. Jak się nie potrafi grać, to trzeba nadrabiać głupią miną czy gadką. Propozycje gry na weselu – wielokrotnie.

A zagrałeś kiedyś?

Nie, na weselu nigdy. Na ślubie zdarzyło mi się grać – Ave Maria. Tak się utrzymywałem za studenta.

Teraz jesteś uznawany za jednego z najlepszych skrzypków w Polsce.

Oj, mijasz się z prawdą i to straszliwie. (śmiech) Mam ten zaszczyt, że znam wielu skrzypków, wirtuozów – i z polski, i z zagranicy.  Wiem, że do nich mi bardzo daleko jeśli chodzi o ich technikę, warsztat, o wrażliwość. Mogę im najwyżej czyścić buty.

Twoja skromność aż bije…

Ja wiem, że kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą, ale nie mam zamiaru się z tym pogodzić. Po prostu nie osiągnę ich poziomu.

No dobrze, zostawmy to. Jak to było z zespołem – jak skompletowałeś skład? 

Nagrywając pierwszą płytę z różnymi muzykami, nie spodziewałem się zapotrzebowania na koncerty, a takie się pojawiło. W związku z tym, postanowiłem zebrać stałą grupę ludzi z jednego miejsca, żeby na próby nie trzeba było zjeżdżać się z całej Polski. W Warszawie, pod którą mieszkam, większość artystów była zajęta lub byli bardzo… wymagający. Swój zespół znalazłem w okolicach Siedlec. Znałem dobrze chłopaków, więc się zgraliśmy.

Pytania o nową płytę podobno bardzo denerwują artystów. Więc…

No tak, to prawda, denerwują. Ostatnio stworzyliśmy z Hunterem nową płytę, miałem trochę roboty przy tym. Wczoraj miała miejsce premiera tego albumu. Po trasie jelonkowej chce usiąść w domu przy komputerze i zacząć knuć przy tej nowej płycie. Mogę już powoli zdradzić, że to będzie projekt związany z muzyką klasyczną. Chcę wreszcie te wszystkie utwory, które gram zazwyczaj na koncertach wrzucić na płytę. Do tego kilka utworów z muzyki klasycznej, znanej lub nie. Nie chcę pominąć polskich muzyków klasycznych, takich jak Bacewicz, Wieniawski, o których twórczości większość niestety nie ma pojęcia. Nie jest to żadna pretensja ani zarzut. Oczywiście ludzie interesujący się muzyką klasyczną znają te nazwiska, ale niewiele osób wie, że np. Mikołaj Górecki sprzedał ponad milion płyt na świecie. Mylą jego nazwisko z Kazimierzem Górskim, sławnym trenerem reprezentacji Polski. Chopina się jeszcze kojarzy z melodyjki w telefonach komórkowych lub z akademiami o charakterze żałobnym lub narodowym. A to jest naprawdę piękna muzyka, piękne emocje i warta jest tego, by ją przedstawić szerszej publice. Jako, że nie potrafię inaczej to będę je „masakrował” na rockowo-metalowo.

Czyli to będzie płyta z coverami?

No tak, można tak powiedzieć. Będzie to „La Masacre Le Classique”.

15 listopada odbyła się premiera płyty „Imperium” Huntera.  Było rozdawanie autografów  i duży koncert w Warszawie.  Czy Jelonek w ogóle śpi?

Jak nie gram, to odpoczywam. Moje półkule mózgowe się wyłączają.

Zaczynałeś grać w wieku sześciu lat, czy nie uważasz, że przez to nie miałeś dzieciństwa?

Nie, nie miałem. Dzięki temu mam teraz dzieciństwo. (śmiech) Nieustająca zabawa. Dzieci uciekają jak wychodzę na podwórko żeby się na karuzeli pobujać, znaczy na huśtawce.

Nieco wyrosłeś, huśtawka nie jest dla ciebie za mała?

Nie…

Muzyka nie jest twoją jedyną pasją. W co jeszcze gra Jelonek? 

O, tak – w gry komputerowe. Aż oczy wypływają na klawiaturę. Ostatnio mam mały „czołdżek” francuski i uciekam przed dużymi czołgami niemieckimi – chowam się w krzakach.

„Czołdżek”?

No „czołdżek”! Czołg z natury jest duży, jego małą wersją będzie „czołdżek”. Spróbuj, naprawdę warto! Tylko nie kupuj dużego czołgu, a mały „czołdżek” i uciekaj przed kulami.

Mam nadzieję, że ten wywiad nie był dla ciebie zbyt męczący, banalny, itd.

Lubię wywiady, dopóki są fajne, w miarę inteligentne pytania nie męczą….w miarę.

 

Fot. Ewelina i Marcin Kochan www.kochanfoto.pl

Serdeczne podziękowania dla Domu Kultury w Kolbudach. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *