Refleksje nad rewolucją – recenzja „Przedwiośnia”

przedwiośnie 1Teatr Wybrzeże rozpoczął wiosenny sezon premierą „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego, w reżyserii Natalii Korczakowskiej. Spektakl otrzymał dofinansowanie na realizację w ramach konkursu „Klasyka Żywa. I rzeczywiście, można powiedzieć, że jest żywa, bo gdańskie  „Przedwiośnie” jest mocno uwspółcześnione.

Największe wrażenie robi scenografia Anny Met, a mówiąc ściślej, zawieszona w powietrzu połać sielskiej łąki, pełnej trawy i tataraku. Ciekawe jest też miejsce wychodzenia aktorów – z zapadni pod sceną. Pojawiają się i dobrze znane elementy z innych spektakli (jak np. „Czarownice z Salem”), jak w pełni odsłonięta scena czy obecność na niej ekipy technicznej.

Spośród łąkowych zarośli wyłania się nagi Cezary Baryka (Robert Biedroń, znany już z innych, równie odważnych ról, jak choćby w „Ciągu”) i zjeżdża z niej miękko na scenę, gdzie rozgrywa się właściwa akcja. Jednak ten, kto wybrał się na spektakl by zobaczyć wierną adaptację znakomitej lektury, mógł się zawieść. Widz obserwuje losy Cezarego od pobytu w Baku, poprzez śmierć jego matki i odnalezienie ojca – Seweryna, aż po przyjazd do Polski, do Nawłoci.

Jest w tym wszystkim i mit szklanych domów (i nawiązujące do nich rozwieszone folie malarskie), jest pytanie o istotę i zasadność rewolucji, niepokój o losy kraju… Ale wszystko jest potraktowane nieco migawkowo, z okresu na okres, ze sceny na scenę. Wrażenie potęguje narrator z offu, który w hipnotycznym stylu objaśnia Cezaremu i widzom, gdzie się znajdują. A jest to podróż nie tylko geograficzna, ale i historyczna, bo spektakl dotyka czasów od 1915 aż do dnia dzisiejszego.

przediośnie 2Cezary, mimo iż ma być głosem oburzonych, to w pierwszym akcie niekoniecznie spełnia tę rolę. Szczególnie w Nawłoci, otoczony pięknymi kobietami, sprowadzony jest wręcz do myślącego jedynie o romansach don juana, dodatkowo przypominającego osławionego już Christiana Greya (z książki E.L. James), gdy popędza jedną z kochanek jak klacz batem i sznurem. Ponownie przebudza się dopiero w drugim akcie. W spektaklu nie brakuje więc dość oczywistych metafor cielesnych zbliżeń ani niższych lotów żartu. Pytanie, czy (wydaje się) przypadkowa nagość, niewybredne gesty i zachowania czy wplatanie dzisiejszej potoczności do adaptacji tak uznanego polskiego tekstu jest zasadne… Można odnieść wrażenie, że reżyserka wybrała jako grupę docelową gimnazjalistów i licealistów, do których takie środki wyrazu przemawiają.

Na pierwszy plan wysuwa się kilku aktorów – rozemocjonowany, przekonujący Piotr Biedroń (Baryka), przejmujący Cezary Rybiński (Seweryn) oraz niezwykle ekspresyjna i wysportowana Dorota Andorsz (Karolina, od której, krótko mówiąc, trudno było oderwać wzrok, brawurowy był także jej taniec). Swoje pięć minut mają też Piotr Witkowski jako nonszalancki Hipolit, wyrachowany oficer (Maciej Konopiński, choćby za spakowanie samego siebie do torby do melodii rosyjskiej pieśni), czy Grzegorz Gzyl jako Szymon Gajowiec prezentujący problematyczną rzeczywistość poszczególnych lat w Polsce.

przedwiośnie 3Ciekawym pomysłem jest jednak rozciągnięcie metaforycznie pojmowanej rewolucji na dłuższy okres niż fabuła powieści. Kwestia poprawy sytuacji kraju jest tak samo nurtująca w 1945 roku, 1989 roku czy dzisiaj. I zwracają na to uwagę aktorzy. W zaaranżowanej sondzie ulicznej wskazują na dzisiejsze problemy i pytają – dlaczego wciąż nie jest dobrze, dlaczego mimo posiadanej wolności nikt nie dba o równość i braterstwo? Apelują do widzów, by się obudzili, by zaczęli się oburzać, sprzeciwiać, z tym, że wydaje się, że w nader patetyczny sposób. Przejście z jednego do drugiego aktu jest dość ciężkie, bo choć przyświeca im ta sama myśl przewodnia, to widz z nieco odrealnionej rzeczywistości Żeromskiego jest rzucony na współczesną ulicę. Aby się w tym odnaleźć, musi się mocno skupić.

Spektakl rzeczywiście, ożywił klasykę. Jest w niej trochę patosu, trochę groteski, trochę moralnego niepokoju. Przesłanie jest mocne i ważne – powinniśmy być aktywnymi uczestnikami losów naszego kraju. Ale realizacja przyniosła jednak nieco przerost formy nad treścią. To, czym popisuje się – i słusznie – spektakl, to zaangażowanie i kunszt aktorów. Ale co do „Przedwiośnia”, to wydaje się ono być jedynie tłem dla rozważań nad kondycją Polski. Jak powiedział Gajowiec (Gzyl) z teraźniejszości – zabrakło nam Żeromskiego… Polonistki, które zabiorą swoich uczniów w ramach omawiania lektury, będą miały z tym niemały problem, o ile uczniowie w ogóle zechcą ten spektakl zrozumieć.

fot. Dominik Werner / Teatr Wybrzeże

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − jedenaście =